Jeżeli chcecie się dowiedzieć czegoś o mnie lub po prostu pogadać zapraszam na mojego aska, którego stworzyłam specjalnie dla czytelniczek :)
Klik
niedziela, 27 października 2013
sobota, 19 października 2013
Jak się czujesz, jako pani Bartman?
Nasi siatkarze dostali się do Final Six Ligi Światowej. Oprócz Polski w turnieju finałowym brała udział Brazylia, Rosja, Niemcy, Argentyna i Francja. Po wygranym meczu z Argentyną i przegranym z Rosją przyszło nam się zmierzyć w półfinale z Francją. Przez ostatnie kilka lat Francja wyrosła na godnego rywala i dołączyła do czołówki najlepszych drużyn. Po wygranym spotkaniu 3:1 w finale trafiliśmy znowu na Rosję. Niestety, ale z reprezentacją Rosji nie mamy szczęścia. Przegraliśmy w tie-breaku 19:17. Nie można wytknąć naszym chłopakom braku determinacji na boisku. Walczyli o każdą piłkę, starali się nie popełniać błędów. Krzysiek Ignaczak został najlepiej przyjmującym, a Fabian Drzyzga najlepiej rozgrywającym. Igła obecnie przeżywa bardzo dobry, jeśli nie najlepszy sezon w swojej karierze. W wywiadzie po meczu finałowym powiedział, że swoją karierę reprezentacyjną definitywnie zakończy po Igrzyskach Olimpijskich w Rio. Ja niestety musiałam oglądać finały w Polsce, bo lekarz znowu zabronił mi jechać. Taki jest los przyszłej mamy...
Denerwuję się. I to bardzo. Dzisiaj jest 26 dzień lipca. Za niecałe dwie godziny będę stała w mieleckim kościele w białej sukni i welonie. Byłam już u kosmetyczki i fryzjerki. Agata zakłada mi niebieską podwiązkę. Za chwilę musimy wyjeżdżać. Razem ze Zbyszkiem poprosiliśmy jego Kasię i Pawła, aby zostali naszymi świadkami na ślubie. Kto to Paweł? Mój kochany, starszy braciszek, który na stałe mieszka w Anglii. Nie mógł przyjechać ani na chrzest Igusi, ani na jej urodziny, nawet wtedy, gdy miałam wyjść pierwszy raz za Zibiego.
-Ja Dorota biorę Ciebie Zbigniewie za męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i wszyscy święci - powtarzałam za księdzem ze łzami w oczach słowa przysięgi małżeńskiej. No tak. Jestem w ciąży i hormony robią swoje. Kilkanaście minut później wychodzimy z kościoła. Zostajemy obrzuceni ryżem na szczęście. Później goście składają nam życzenia i robimy wszyscy razem wspólne zdjęcie. Dopiero po tym jedziemy do restauracji, gdzie ponad 200 osób będzie bawiło się przez najbliższe godziny. Gdy wysiadamy z samochodu nasi rodzice witają nas chlebem i solą. Tłuczemy kieliszki, Zbyszek przenosi mnie przez próg, pierwszy toast za nasze zdrowie, obiad, pierwszy taniec, krojenie tortu...
Wszystko dzieje się bardzo szybko. Zanim się obejrzałam przyszedł czas na oczepiny. Razem z mamą Zibiego byłyśmy na niego troszeczkę złe, bo nie potrafił odmówić kolegom z drużyny, czy reprezentacji i tak oto wszyscy siatkarze są wstawieni jak złote zęby. Bartman może nie tak bardzo, bo z tego, co zauważyłam trzyma się najlepiej z całego siatkarskiego grona. Żebyście widzieli, jaki był zadowolony, gdy zdejmował mi podwiązkę z nogi zębami. Żeby było zabawniej postanowiłam nie rzucać bukietem, czy welonem tylko właśnie podwiązką, którą nie wiem jakim cudem złapał Ignaczak. Ja nie wiem skąd on się tam wziął. Iwona, gdy go zobaczyła jak łapie niebieską rzecz to strzeliła niezłego face palma. A krawat ZB9? Złapał go Bartek Kurek. Tak więc Igła i Kuraś odstawili jakiś taniec, o ile można to było tak nazwać, a cała sala miała z nich niezły ubaw. Zabawa trwała do samego rana. O dziwo, ale prawie połowa gości bawiła się aż do końca wesela.
-Zbyszek, wstawaj!
-Mysza, błagam Cię! Mów ciszej.
-Czyżby ktoś tu miał kaca?
-Nieee, jaki tam kac.
-Wiesz, jak mi było za Ciebie wstyd? Jak mogłeś się upić na własnym weselu?
-Oj, przesadzasz - mruknął i poszedł do lodówki.
-Ja przesadzam? Pamiętasz w ogóle coś, co działo się w nocy?
-Od którego momentu? - zapytał i się wyszczerzył. Po chwili wypił karton kefiru. Chciałam mu coś powiedzieć, ale mnie uprzedził. - Słońce, nic już nie mów. Było - minęło. Nie denerwuj się, bo to nie jest wskazane w Twoim stanie.
-A powiesz mi chociaż, gdzie jedziemy na wakacje?
-Z racji tego, że nie możesz latać samolotem to na wakacje zostaniemy w Polsce. Pojedziemy nad morze. Zaplanowałem to kilka dni po tym, jak mi powiedziałaś, że jesteś w ciąży. A poza tym morskie powietrze dobrze zrobi Idze.
Usiadłam na kanapie w salonie, a obok mnie Zbyszek. Iga jeszcze spała. W telewizji leciała powtórka meczu finałowego Ligi Światowej. Usłyszałam na panelach tupot łapek Bobka, który chwilę później siedział na kolanach swojego pana.
-Mysza, możesz mi coś wytłumaczyć?
-Ale co?
-Dlaczego Bobik nie ma wąsów? - parsknęłam śmiechem.
-To robota twojej córci. Dziwię się, że zobaczyłeś to dopiero teraz.
-Jak to teraz? To od kiedy on ich nie ma?
-Od maja. To było tego dnia, którego powiedziałam Ci o ciąży.
-Niemożliwe, żebym to przeoczył.
-No i widzisz Bobek, jak twój pan się tobą zajmuje? Nawet nie zauważył, że zostałeś "okaleczony".
Siatkarz odłożył psa na podłogę.
-Kocham Cię - powiedział i złożył pocałunek na moich ustach. - Jak się czujesz, jako pani Bartman?
-Na razie dobrze. Ale boję się, co będzie gdy Twoje fanki się o tym dowiedzą. Nie będę miała łatwego życia - uśmiechnęłam się i tym razem to ja go pocałowałam.
Denerwuję się. I to bardzo. Dzisiaj jest 26 dzień lipca. Za niecałe dwie godziny będę stała w mieleckim kościele w białej sukni i welonie. Byłam już u kosmetyczki i fryzjerki. Agata zakłada mi niebieską podwiązkę. Za chwilę musimy wyjeżdżać. Razem ze Zbyszkiem poprosiliśmy jego Kasię i Pawła, aby zostali naszymi świadkami na ślubie. Kto to Paweł? Mój kochany, starszy braciszek, który na stałe mieszka w Anglii. Nie mógł przyjechać ani na chrzest Igusi, ani na jej urodziny, nawet wtedy, gdy miałam wyjść pierwszy raz za Zibiego.
-Ja Dorota biorę Ciebie Zbigniewie za męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i wszyscy święci - powtarzałam za księdzem ze łzami w oczach słowa przysięgi małżeńskiej. No tak. Jestem w ciąży i hormony robią swoje. Kilkanaście minut później wychodzimy z kościoła. Zostajemy obrzuceni ryżem na szczęście. Później goście składają nam życzenia i robimy wszyscy razem wspólne zdjęcie. Dopiero po tym jedziemy do restauracji, gdzie ponad 200 osób będzie bawiło się przez najbliższe godziny. Gdy wysiadamy z samochodu nasi rodzice witają nas chlebem i solą. Tłuczemy kieliszki, Zbyszek przenosi mnie przez próg, pierwszy toast za nasze zdrowie, obiad, pierwszy taniec, krojenie tortu...
Wszystko dzieje się bardzo szybko. Zanim się obejrzałam przyszedł czas na oczepiny. Razem z mamą Zibiego byłyśmy na niego troszeczkę złe, bo nie potrafił odmówić kolegom z drużyny, czy reprezentacji i tak oto wszyscy siatkarze są wstawieni jak złote zęby. Bartman może nie tak bardzo, bo z tego, co zauważyłam trzyma się najlepiej z całego siatkarskiego grona. Żebyście widzieli, jaki był zadowolony, gdy zdejmował mi podwiązkę z nogi zębami. Żeby było zabawniej postanowiłam nie rzucać bukietem, czy welonem tylko właśnie podwiązką, którą nie wiem jakim cudem złapał Ignaczak. Ja nie wiem skąd on się tam wziął. Iwona, gdy go zobaczyła jak łapie niebieską rzecz to strzeliła niezłego face palma. A krawat ZB9? Złapał go Bartek Kurek. Tak więc Igła i Kuraś odstawili jakiś taniec, o ile można to było tak nazwać, a cała sala miała z nich niezły ubaw. Zabawa trwała do samego rana. O dziwo, ale prawie połowa gości bawiła się aż do końca wesela.
-Zbyszek, wstawaj!
-Mysza, błagam Cię! Mów ciszej.
-Czyżby ktoś tu miał kaca?
-Nieee, jaki tam kac.
-Wiesz, jak mi było za Ciebie wstyd? Jak mogłeś się upić na własnym weselu?
-Oj, przesadzasz - mruknął i poszedł do lodówki.
-Ja przesadzam? Pamiętasz w ogóle coś, co działo się w nocy?
-Od którego momentu? - zapytał i się wyszczerzył. Po chwili wypił karton kefiru. Chciałam mu coś powiedzieć, ale mnie uprzedził. - Słońce, nic już nie mów. Było - minęło. Nie denerwuj się, bo to nie jest wskazane w Twoim stanie.
-A powiesz mi chociaż, gdzie jedziemy na wakacje?
-Z racji tego, że nie możesz latać samolotem to na wakacje zostaniemy w Polsce. Pojedziemy nad morze. Zaplanowałem to kilka dni po tym, jak mi powiedziałaś, że jesteś w ciąży. A poza tym morskie powietrze dobrze zrobi Idze.
Usiadłam na kanapie w salonie, a obok mnie Zbyszek. Iga jeszcze spała. W telewizji leciała powtórka meczu finałowego Ligi Światowej. Usłyszałam na panelach tupot łapek Bobka, który chwilę później siedział na kolanach swojego pana.
-Mysza, możesz mi coś wytłumaczyć?
-Ale co?
-Dlaczego Bobik nie ma wąsów? - parsknęłam śmiechem.
-To robota twojej córci. Dziwię się, że zobaczyłeś to dopiero teraz.
-Jak to teraz? To od kiedy on ich nie ma?
-Od maja. To było tego dnia, którego powiedziałam Ci o ciąży.
-Niemożliwe, żebym to przeoczył.
-No i widzisz Bobek, jak twój pan się tobą zajmuje? Nawet nie zauważył, że zostałeś "okaleczony".
Siatkarz odłożył psa na podłogę.
-Kocham Cię - powiedział i złożył pocałunek na moich ustach. - Jak się czujesz, jako pani Bartman?
-Na razie dobrze. Ale boję się, co będzie gdy Twoje fanki się o tym dowiedzą. Nie będę miała łatwego życia - uśmiechnęłam się i tym razem to ja go pocałowałam.
____________
Jakoś wymęczyłam ten rozdział i jest, chociaż wcale mi się nie podoba :/
Stwierdzam, iż w roku szkolnym moja wena twórcza osiąga poziom 0 :D
Z pozdrowieniami atomowkawilk :)
wtorek, 8 października 2013
Wiesz, że tatuś będzie zły, że obcięłaś wąsy Bobikowi?
Cztery miesiące później
Dziś jest 4 maj, a co za tym idzie urodziny Zbyszka, który niestety jest na zgrupowaniu w Spale. Liga Światowa ma się zakończyć w pierwszym tygodniu lipca. Niestety, ale zarząd FIVB znowu wymyślił sobie nowy system rozgrywek. Teraz LŚ nie ciągnie się miesiącami. Zaczyna się 9 maja, a kończy 6 lipca. Jedyny plus, że siatkarze nie muszą zbyt wiele podróżować. Podczas losowania przeciwników zostały też wybrane państwa, gdzie będą się odbywać fazy grupowe. Mamy prawdziwego farta, bo okazało się, że nie musimy jeździć nie wiadomo gdzie, bo gramy w Polsce.
Kilka minut temu zadzwonił Zibi i oznajmił, że Anastasi daje im wolne na dwa dni. Dziś jest niedziela, a siatkarze mają stawić się z powrotem w Spale we wtorek. Bartman powiedział, że niedługo dojedzie do Warszawy. A co z Igą? Przeszczep się udał. Zbyszek nie wie, ale wczoraj lekarz pozwolił zabrać małą do domu. A więc ZB9 będzie miał dwa prezenty na urodziny, chociaż powiedział że nic ode mnie nie chce, a nawet jeśli mu coś kupię to on tego nie przyjmie. Jestem pewna, że będzie zadowolony. Stoję w kuchni i gotuję kaszkę i mleko dla Igusi, która bawi się z Bobkiem.
-Iga, chodź jeść - cisza. Przelewam kaszkę do miseczki, mleko do butelki. Odwracam się, żeby zobaczyć, co robi Iguśka. Mała siedzi na dywanie, a pod stołem trzęsie się przerażony pies. Podchodzę bliżej. Nie wiem skąd Iga wzięła nożyczki, ale trzyma je w prawej rączce i uśmiecha się od ucha do ucha.
-Bo był fe. Telaź ładny.
Wyciągam psa spod stołu.
-Igusia, co ty mu zrobiłaś? Tak nie wolno. I skąd wzięłaś nożyczki?
-Tam leziały.
-Wiesz, kto dziś przyjeżdża?
-Baba?
-Nie.
-Tata? - małej, aż oczy się zaświeciły z radości, gdy potwierdzam, że tatuś wraca do domu na kilka dni.
-A wiesz, że będzie zły, że obcięłaś wąsy Bobikowi?
-Kleić klejem? - uśmiecha się.
-Ty już lepiej nic nie rób. Chodź, idziemy jeść.
Gdy karmię Igę słyszę, jak ktoś otwiera drzwi do mieszkania.
-Igusia, tatuś przyjechał. Idź się przywitać - szepczę jej na ucho. Mała od razu schodzi z krzesła i drepta do przedpokoju.
Mina ZB9 jest nie do opisania. Jest jednocześnie zaskoczony i szczęśliwy, że córka jest już w domu. Wziął ją na ręce i pocałował w czółko. Chwilę później podchodzi do mnie i wolną ręką przygarnia mnie do siebie i całuje w usta.
-Oj, dziewczyny jak ja się za wami stęskniłem - mówiąc to schyla się i za moment odrywam się od ziemi.
-Zbyszek, jeszcze coś ci się stanie - mówię śmiejąc się.
-No co Ty. Nie ważysz chyba 100 kg.
-Ale śmieszne - uderzam do pięścią w plecy.
Wieczorem po dniu spędzonym razem z rodzicami Zibiego, siatkarz usypia Igę. Siedzę w salonie na kanapie i oglądam jakąś komedię. Po kilku minutach z pokoju małej wychodzi Bartman. Siada na kanapie i obejmuje mnie ramieniem. Nagle coś mi się przypomina.
-Przecież ja nie dałam Ci prezentu! - wstaję, żeby przynieść mu prezent.
-Ej, siadaj. Mówiłem, że nic nie chcę. Wystarczą mi życzenia, które i tak mi już złożyłaś. No może jeszcze coś - wstaje i całuje mnie w szyję.
-Zaraz wrócę - odpycham go. Wychodzę do sypialni. Po chwili wracam do salonu i siadam obok Zibiego. - Wszystkiego najlepszego! - mówię całując go w usta.
-Nie chcę tego.
-Proszę Cię. Nie wiesz co tam jest.
-No, dobrze.
Otwiera pudełeczko i wyciąga z niego kopertę.
-Żartujesz? - mówi, gdy patrzy na świstek papieru. - Naprawdę?
-Nie cieszysz się? - mówię zawiedziona.
-Chyba żartujesz! Od dziś jestem najszczęśliwszym człowiekiem - mówi i wpija się w moje usta. - Który tydzień?
-14.
-Czyli już ponad trzy miesiące - uśmiecha się i kładzie rękę na moim lekko zaokrąglonym brzuchu. - To dlatego masz dziś na sobie moją koszulkę? Żebym niczego nie zauważył?
-Chciałam Ci zrobić niespodziankę.
-No i udało Ci się.
Dziś jest 4 maj, a co za tym idzie urodziny Zbyszka, który niestety jest na zgrupowaniu w Spale. Liga Światowa ma się zakończyć w pierwszym tygodniu lipca. Niestety, ale zarząd FIVB znowu wymyślił sobie nowy system rozgrywek. Teraz LŚ nie ciągnie się miesiącami. Zaczyna się 9 maja, a kończy 6 lipca. Jedyny plus, że siatkarze nie muszą zbyt wiele podróżować. Podczas losowania przeciwników zostały też wybrane państwa, gdzie będą się odbywać fazy grupowe. Mamy prawdziwego farta, bo okazało się, że nie musimy jeździć nie wiadomo gdzie, bo gramy w Polsce.
Kilka minut temu zadzwonił Zibi i oznajmił, że Anastasi daje im wolne na dwa dni. Dziś jest niedziela, a siatkarze mają stawić się z powrotem w Spale we wtorek. Bartman powiedział, że niedługo dojedzie do Warszawy. A co z Igą? Przeszczep się udał. Zbyszek nie wie, ale wczoraj lekarz pozwolił zabrać małą do domu. A więc ZB9 będzie miał dwa prezenty na urodziny, chociaż powiedział że nic ode mnie nie chce, a nawet jeśli mu coś kupię to on tego nie przyjmie. Jestem pewna, że będzie zadowolony. Stoję w kuchni i gotuję kaszkę i mleko dla Igusi, która bawi się z Bobkiem.
-Iga, chodź jeść - cisza. Przelewam kaszkę do miseczki, mleko do butelki. Odwracam się, żeby zobaczyć, co robi Iguśka. Mała siedzi na dywanie, a pod stołem trzęsie się przerażony pies. Podchodzę bliżej. Nie wiem skąd Iga wzięła nożyczki, ale trzyma je w prawej rączce i uśmiecha się od ucha do ucha.
-Bo był fe. Telaź ładny.
Wyciągam psa spod stołu.
-Igusia, co ty mu zrobiłaś? Tak nie wolno. I skąd wzięłaś nożyczki?
-Tam leziały.
-Wiesz, kto dziś przyjeżdża?
-Baba?
-Nie.
-Tata? - małej, aż oczy się zaświeciły z radości, gdy potwierdzam, że tatuś wraca do domu na kilka dni.
-A wiesz, że będzie zły, że obcięłaś wąsy Bobikowi?
-Kleić klejem? - uśmiecha się.
-Ty już lepiej nic nie rób. Chodź, idziemy jeść.
Gdy karmię Igę słyszę, jak ktoś otwiera drzwi do mieszkania.
-Igusia, tatuś przyjechał. Idź się przywitać - szepczę jej na ucho. Mała od razu schodzi z krzesła i drepta do przedpokoju.
Mina ZB9 jest nie do opisania. Jest jednocześnie zaskoczony i szczęśliwy, że córka jest już w domu. Wziął ją na ręce i pocałował w czółko. Chwilę później podchodzi do mnie i wolną ręką przygarnia mnie do siebie i całuje w usta.
-Oj, dziewczyny jak ja się za wami stęskniłem - mówiąc to schyla się i za moment odrywam się od ziemi.
-Zbyszek, jeszcze coś ci się stanie - mówię śmiejąc się.
-No co Ty. Nie ważysz chyba 100 kg.
-Ale śmieszne - uderzam do pięścią w plecy.
Wieczorem po dniu spędzonym razem z rodzicami Zibiego, siatkarz usypia Igę. Siedzę w salonie na kanapie i oglądam jakąś komedię. Po kilku minutach z pokoju małej wychodzi Bartman. Siada na kanapie i obejmuje mnie ramieniem. Nagle coś mi się przypomina.
-Przecież ja nie dałam Ci prezentu! - wstaję, żeby przynieść mu prezent.
-Ej, siadaj. Mówiłem, że nic nie chcę. Wystarczą mi życzenia, które i tak mi już złożyłaś. No może jeszcze coś - wstaje i całuje mnie w szyję.
-Zaraz wrócę - odpycham go. Wychodzę do sypialni. Po chwili wracam do salonu i siadam obok Zibiego. - Wszystkiego najlepszego! - mówię całując go w usta.
-Nie chcę tego.
-Proszę Cię. Nie wiesz co tam jest.
-No, dobrze.
Otwiera pudełeczko i wyciąga z niego kopertę.
-Żartujesz? - mówi, gdy patrzy na świstek papieru. - Naprawdę?
-Nie cieszysz się? - mówię zawiedziona.
-Chyba żartujesz! Od dziś jestem najszczęśliwszym człowiekiem - mówi i wpija się w moje usta. - Który tydzień?
-14.
-Czyli już ponad trzy miesiące - uśmiecha się i kładzie rękę na moim lekko zaokrąglonym brzuchu. - To dlatego masz dziś na sobie moją koszulkę? Żebym niczego nie zauważył?
-Chciałam Ci zrobić niespodziankę.
-No i udało Ci się.
_____________
Nie mam pojęcia ile czasu trzeba być w szpitalu po przeszczepie. A zresztą czy to ważne? W moim opowiadaniu wszystko jest możliwe :D
Z pozdrowieniami - atomowkawilk :)
Subskrybuj:
Posty (Atom)