sobota, 27 lipca 2013

Lekarz się myli

Dwa tygodnie bez siatkówki dłużyły się niemiłosiernie. Z racji tego, że niedługo miały być święta Bożego Narodzenia trener kazał mi się stawić na treningu dopiero 2 lutego. Władze klubu, a zwłaszcza trener był zadowolony z wyników naszej pracy i zajmowanego miejsca w tabeli (2 miejsce za TAURONem MKS Dąbrową Górniczą), więc dał dziewczynom wolne już od 23 grudnia do 2 dnia nowego roku. Żadna z nas nie miała jeszcze aż tak długiej przerwy świątecznej od lat. Z dnia na dzień stan mojego zdrowia się poprawiał. Czułam się dużo lepiej, żebra bolały coraz mniej. Sabina nadal pomagała mi  w opiece nad Igą, bo ja nie mogłam dźwigać. 
W dzień Wigilii próbowałam troszkę ogarnąć mieszkanie, bo wszędzie leżą zabawki mojej córki. O 16 miałam stawić się w swoim rodzinnym domu na świątecznej kolacji. Tuż przed południem postanowiłam wykąpać Igę, gdyż umorusała się ciasteczkiem. Podczas kąpieli zauważyłam na jej ciele dziwne zasinienia. Na początku wmawiałam sobie, że Igusia uderzyła się o coś i ma siniaki. Zignorowałam to. Godzinę później siedziałyśmy w salonie i oglądałyśmy "Rudolfa Czerwononosego Renifera". Ktoś zadzwonił do drzwi, więc poszłam otworzyć.
-Zbyszek? Co Ty tu robisz? Nie pojechałeś do rodziców na święta? - zapytałam zdziwiona. Dopiero po chwili zauważyłam, że Zibi trzyma w ręce kolorowo zapakowane pudełko. No, tak. Przyniósł prezent dla córki.
Dawno nie widziałam tak szczęśliwego dziecka. Iga strasznie się cieszyła z prezentu. Bartman wyszedł na chwilę do kuchni po sok. Nagle mała zaczęła płakać i krzyczeć. Siatkarz w jednej chwili wrócił do salonu.
-Co się stało? Zrobiłaś jej coś?
-Słucham?! - wkurzyłam się. - Nie wiem, co się stało. Przed chwilą wszystko było dobrze.

ZB9 wziął Igę na ręce i próbował uspokoić. Była strasznie blada i nie mogła oddychać. Zaczęłam panikować. Dobrze, że Bartman zachował zimną głowę i kazał mi się ubierać. Narzuciłam na siebie kurtkę, buty i szalik i szybko ubrałam małą. 15 minut później z piskiem opon Zibi zatrzymał się pod szpitalem. Na izbie przyjęć nie było dużo osób, w końcu są święta. Lekarz dokładnie zbadał Igę, po czym położył ją na plecach i zgiął jej kolana do klatki piersiowej. 
-Może pan w końcu powiedzieć, co dolega mojej córce? - zagrzmiał siatkarz.
-To napad hipoksemiczny.
-To znaczy?
-Napady hipoksemiczne występują w siniczych wadach wrodzonych serca ze zwężeniem tętnicy płucnej. Występują u dzieci w różnym wieku, najczęściej jednak między 6 — 18 miesiącem życia.
-Ale Iga nie ma wady serca. - odpowiedziałam szybko.
-To niemożliwe. Kiedy była pani z nią u lekarza?
-Na początku grudnia. - Igusia miała wtedy szczepienie.
-Musimy ją zostawić w szpitalu. Zrobimy wszystkie potrzebne badania i ustalimy typ wady serca. 
-Długo to potrwa?
-Badania wykonamy dziś. Dam pani córce jednoosobową salę.
-Zaraz, zaraz. To znaczy, że ona tu zostanie? - zapytał Zbyszek.
-Niestety tak. Minimum kilka tygodni. Jeżeli badania nic nie wykażą, będziemy musieli zostawić ją na obserwacji. Poproszę pielęgniarkę, żeby wstawiła do sali drugie łóżko. Może pani zostać przy córce.
Z bezsilności usiadłam na krześle. Jak to się stało, że niczego nie zauważyłam? Schowałam twarz w dłonie. Poczułam, że ktoś mnie obejmuje.
-Nic jej nie będzie. Może lekarz się myli. Po badaniach wszystko będzie jasne. 
-Muszę zadzwonić do rodziców. Miałam spędzić z nimi Wigilię. Tylko co ja im powiem? Nie mogę im powiedzieć, że Iga jest w szpitalu, bo będą się martwić.
-Ja do nich zadzwonię. - powiedział Zibi.
-Dzień dobry, z tej strony Zbyszek. Chciałem przekazać, że Dorotki nie będzie... Tak, Igusi też nie... Postanowiliśmy spędzić święta razem, w trójkę...Wesołych świąt!
Dobre kłamstwo nie jest złe? Wszystkie są okropne. Bartman wykręcił numer i zadzwonił do swojej mamy. Powiedział jej to samo, co przed chwilą do mojej. Nie tak wyobrażałam sobie święta. Miałam spędzić je z najbliższymi w rodzinnym domu, podzielić się opłatkiem, zjeść świąteczną kolację, śpiewać kolędy, otwierać prezenty, a później pójść do kościoła na pasterkę. Zamiast tego siedzę w szpitalu i nie mam pojęcia, co dolega mojej córce.
Mija godzina, później druga i następna. Zbyszek nerwowo chodzi po korytarzu, a ja siedzę na krzesełku i coraz bardziej zaczynam się zamartwiać. W końcu z sali, w której trwają badania wychodzi lekarz. Zerwałam się na nogi i podeszłam do Zibiego, który już rozmawiał z doktorem.
-Co dolega Idze? 
-Badania jeszcze trwają. Skończymy je za minimum godzinę. Proszę jechać do domu i przywieźć rzeczy córki. Nawet jeśli badania niczego nie wykażą będziemy musieli ją zostawić na obserwacji przez kilka dni. Rozmawiałem już z ordynatorem kardiologii dziecięcej. To pierwszy pobyt dziecka w szpitalu?
-Tak. - potwierdziłam.
-A więc najlepiej będzie, jeśli ktoś z Państwa zostanie z córką. Małe dzieci lepiej się czują, jeżeli jest przy nich ktoś bliski, zwłaszcza rodzic. - powiedział lekarz i odszedł.

Wyciągnęłam torbę i spakowałam do niej ubranka, pampersy, kilka zabawek i wiele innych rzeczy, które będą mi potrzebne w szpitalu. Miałam nadzieję, że badania jednak niczego nie wykażą i Iga będzie zdrowa. 
-Nie zauważyłaś niczego? Słyszałaś, że lekarz mówił, że w wielu miejscach na ciele ma zasinienia. 
-Widziałam je, ale myślałam, że to zwykłe siniaki.
-I skąd kurwa wzięłoby się tyle siniaków? Pomyślałaś chociaż o tym przez chwilę? - wkurzył się Bartman. Zauważyłam, że gdy już jechaliśmy do mojego mieszkania spakować Igusię był zdenerwowany i wiedziałam, że w końcu wybuchnie.
-Możesz na mnie nie krzyczeć? Sąsiedzi usłyszą.
-I dobrze! Niech wiedzą, że nie umiesz się zająć córką!

_________
W każdym życiu muszą być chwile dobre i złe. Jak na razie w życiu Dorotki pojawiają się te złe, ale zapewniam Was, że w końcu wyjdzie dla niej słońce i zacznie jaśniej świecić :)

piątek, 19 lipca 2013

Liebster Award

Nominacja do Liebster Award jest otrzymywana od innego bloggera w ramach uznania za "dobrze wykonaną pracę". Jest przyznawana dla bloggerów o mniejszej liczbie obserwatorów, więc daję możliwość ich rozpowszechnienia. Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która Cię nominowała. Następnie ty nominujesz 11 osób (nie możesz nominować osoby, która  Cię nominowała) oraz zadajesz im 11 pytań. Zostałam nominowana przez http://byc-obojetna.blogspot.com




Pytania od Alyssa:

1.Kibicujesz jakiejś reprezentacji oprócz naszej?
Tak, kibicuję Niemcom i Włochom :)

2. Czy istnieje jakiś siatkarz, którego nie lubisz?
Nie za bardzo lubię Karola Kłosa, Mariusza Wlazłego, Pawła Woickiego i Bruno Rezende. Nie jest tak, że skoro ich nie lubię to "jadę po nich". Mam szacunek do nich, tak samo, jak do innych zawodników.

3. Co wywołuje u Ciebie uśmiech?
Ja z natury bardzo lubię się uśmiechać/śmiać. Potrzeba mi do tego naprawdę błahostki, żeby się micha cieszyła :D

4. Czy istnieje jakaś piosenka, która kojarzy Ci się z siatkówką?
"Zawsze tam, gdzie Ty", "Ballada o małym rycerzu", "We are the champions" :D

5. Należysz do jakiegoś fandomu?
Nie.

6.Jaka jest obecnie Twoja ulubiona piosenka?
Jeszcze nigdy w życiu mi się nie zdarzyło, żeby mieć ulubioną piosenkę. Nie sądzę, żeby była jakaś piosenka, którą lubiłabym bardziej niż wszystkie inne.

7.Spodek, Ergo Arena czy Atlas Arena?
Ergo Arena ;)

8.Do jakiego siatkarskiego miasta masz najbliżej?
Do Rzeszowa.

9.Jak to się stało, że polubiłaś siatkówkę?
Moja przygoda z siatkówką zaczęła się w 2009 roku. Na wakacjach mój tata oglądał mecz siatkarek na World Grand Prix. Z nudów zaczęłam oglądać razem z nim i przyznam, że nie mogłam się od tego oderwać. Siatkówką mężczyzn zaczęłam się interesować od 2011 roku (Liga Światowa). Szczerze? Cieszę się, że to wszystko zaczęło się od siatkówki kobiet, bo teraz lubię oglądać nasze kobitki, jak i mężczyzn :)

10.Jak często jeździsz na mecze?
Chciałabym, jak najczęściej, ale niestety fakt, że jestem niepełnoletnia i muszę się uczyć przeszkadza w tym. Dotąd byłam na meczach w Rzeszowie i mam nadzieję, że jeszcze nieraz będę mogła zdzierać gardło na hali :D

11.Czy jesteś w stanie z czegoś zrezygnować, żeby obejrzeć mecz?
Oczywiście! Dla mnie siatkówka jest wszystkim i nie wyobrażam sobie bez niej życia :D
A muszę przyznać, że już nie raz musiałam wybierać pomiędzy siatkówką, a czymś innym i zawsze ta pierwsza wygrywała :)


Moje nominacje:
Barwy małżeństwa
Przeszłość nie zniknie
Życie bywa przewrotne
Kontrastowi
Our sacrifice
How to be a heartbreaker
Sparkle in the eyes

No, tak. Miało być 11 blogów, ja dałam tylko 7. 
Powyższe blogi są najlepsze, jakie czytałam :)


Moje pytania:
1.Jak zaczęła się Twoja przygoda z siatkówką?
2.Jakim klubom kibicujesz?
3.Kogo z siatkarzy chciałabyś poznać?
4.Skąd pomysł na pisanie bloga?
5.Ulubiony cytat z "Igłą Szyte"?
6.Kim chcesz zostać w przyszłości?
7.Jak często grasz w siatkówkę?
8.Czy zdarzyła Ci się jakaś śmieszna/niezapomniana przygoda/chwila grając w siatkówkę?
9.Kto jest Twoim autorytetem w świecie bloggera?
10.Ulubiona dyscyplina sportowa poza siatkówką?
11.Ulubiony film?



czwartek, 18 lipca 2013

Nigdzie nie jedziemy!

Nadszedł grudzień. Dziewięć kolejek Orlen Ligi za nami. Niektóre dziewczyny zaczynają narzekać na urazy. Po całym mieszkaniu porozrzucane są zabawki od pluszaków po różne lalki, a nawet samochodziki. Zawsze mogę to posprzątać, ale co z tego, jeśli 5 minut później będzie taki sam bałagan, jaki był. Właśnie wróciłam z treningu i zastałam Iguśkę bawiącą się grzecznie w kojcu. Od kilku dni przychodzi do nas nowa opiekunka Sabina, na którą moja córka mówi Nana. Jej poprzedniczka musiała zrezygnować, ponieważ sama zaszła w ciążę. Nie wiem, jak Sabina to robi, ale przy niej Iga zmienia się nie do poznania.
-Dziękuję Ci Sabina i przepraszam za spóźnienie. 
-Nie szkodzi, wiem jaką ma Pani pracę.
-Ile razy Cię prosiłam, żebyś mówiła mi po imieniu? - zapytałam i uśmiechnęłam się.
-Jakoś mi tak niezręcznie.
-Oj, nie gadaj głupot. Dzieli nas tylko 5 lat.
-No, dobrze. Jeśli Pani chce - zobaczyła moją minę i od razu się poprawiła i wyszczerzyła. - Jeśli chcesz. Mogę już iść?
-Tak, pewnie. Jutro nie musisz przychodzić, bo jestem cały dzień w domu.
-Dobrze. - już miała wychodzić, jednak cofnęła się. - Zapomniałabym. Dzwonił pan Bartman.
-Czego chciał?
-Nie powiedział. Kazał Ci oddzwonić. Do zobaczenia!
-Cześć.
Wyciągnęłam Igę z kojca. Mała zaczęła chodzić po całym mieszkaniu. Chciałam zadzwonić do Zbyszka. Telefon leżał na ławie w salonie. Idąc po niego nie zauważyłam małego samochodu i potknęłam się o niego. Z niezłą siłą uderzyłam o kant ławy. Nie mogłam złapać oddechu. Żebra bolały mnie niemiłosiernie. Nagle telefon się rozdzwonił. Nie miałam siły wstać z ziemi.
-Igusia!
Mała przydreptała do salonu.
-Podasz mamusi telefon?
Mała spryciula wzięła telefon, ale przyłożyła go sobie do ucha. 
-Alo? - powiedziała do słuchawki. - Tatuś! Mama kuku. Leźy i paće.
Iga nie potrafi jeszcze składać zdań, ale stara się jak może. Nie jestem pewna, czy Zibi zrozumiał to, co chciała mu przekazać. Podeszła do mnie i przystawiła mi aparat do ucha.
-Halo? - powiedziałam przez łzy.
-Dorotka, co się stało?
-Nic mi nie jest. - nie mogłam wziąć oddechu, nie mogłam nic powiedzieć, bo czułam, jakby ktoś dźgał mnie nożem.
-Jak to nic? Przecież słyszę, że płaczesz. Właśnie do Was jadę, niedługo będę.
Kazałam córce iść się pobawić, ale ona została i przytuliła się do mnie. Nie chciałam przy niej płakać, ale nie dałam rady. Ból był okropny, przeszywający. Kilkanaście minut później usłyszałam, że ktoś wszedł do mieszkania.
-Co się stało? - zapytał ZB9, gdy do mnie podszedł. Ucałował Igę i zaniósł ją do kojca. - Możesz wstać?
-Nie, strasznie boli. 
Zbyszek wziął mnie na ręce i ostrożnie przeniósł na kanapę. Zorientował się, gdzie mnie boli, bo cały czas trzymałam ręce na żebrach. Odsunął moje dłonie i podniósł moją bluzkę. Moja skóra miała kolor fioletowy, a z niektórych miejsc leciała krew. 
-Musimy jechać do szpitala. Możesz mieć złamane żebra. 
-Nie, nie mam z kim zostawić Iguśki.
-Zadzwonię do Agaty. Jedziemy samochodem, czy mam dzwonić na pogotowie?
-Zibi nigdzie nie jedziemy! - spróbowałam wstać, ale od razu tego pożałowałam. Ból się nasilił i znowu się rozbeczałam. 
-W takim razie dzwonię po Agatę, a potem na pogotowie. 
Po chwili siatkarz oznajmił mi, że karetka jest w drodze. W szpitalu zrobili mi prześwietlenie żeber. Na szczęście nie były złamane, tylko porządnie stłuczone. W najbliższych dniach miałam się oszczędzać, nie dźwigać, a przede wszystkim wstrzymać się z siatkówką. Najbardziej byłam niezadowolona z tego ostatniego i nawet chciałam pójść na następny trening, ale Bartman przekazał to, co powiedział lekarz mojej siostrze. A ona na pewno powie trenerowi. Przecież gramy w tej samej drużynie...


_________
Witajcie kochani! Wstawiam trzeci rozdział historii Dorotki. Mam nadzieję, że się spodoba ;)
Z pozdrowieniami atomowkawilk :)


niedziela, 14 lipca 2013

Nie wiesz ile bym dała, żeby znów tu zamieszkać

Nie mogę spać. Jest już późna godzina. Na szczęście nie mam jutro treningu. Nie pożegnałeś się ze mną tak, jak kiedyś. Rzuciłeś tylko: "Śpij dobrze". Wyszłam z pokoju gościnnego. Nalałam sobie szklankę wody i usiadłam na fotelu w salonie. Rozejrzałam się. Od mojej wyprowadzki nic się tu nie zmieniło. Na komodzie stoją nasze zdjęcia. Na niektórych jesteśmy razem. To są zapewne te miłe chwile, szczęśliwe wspomnienia.
-Myślałem, że już śpisz. - usłyszałam Twój głos. No tak, nadal robisz na mnie wrażenie. Stoisz przede mną w samych bokserkach. Gdybyś tylko wiedział, jak bardzo brakuje mi tego widoku...
-Nie mogę zasnąć. I przepraszam, że bez pytania chodzę po Twoim mieszkaniu.
-Daj spokój. Przecież Ty też kiedyś tu mieszkałaś.
-Nawet nie wiesz ile bym dała, żeby znów tu zamieszkać. - mówię cicho, jednak Ty to usłyszałeś.
-Miałaś wszystko, co mogłaś mieć. - podchodzisz do mnie nieco zdenerwowany. Opierasz swoje ręce na poręczy fotela tak, że znajduję się między nimi i patrzysz mi w oczy. - Spieprzyłaś to i nie miej pretensji do nikogo tylko do siebie.
Nie mogę już dłużej. Twoje zielone tęczówki przeszywają mnie na wylot. Czuję, że po policzku spływa łza, za chwilę druga, a potem następna i kolejna.
-Czy Ty...czy Ty mnie nadal kochasz?
-Kocham Cię. Myślisz, że można przestać kogoś kochać z dnia na dzień?
-To może, spróbujmy od nowa. Spróbujmy, bo mamy dla kogo...
-Ty sobie kurwa żartujesz? Po tym wszystkim mam Ci wybaczyć? Po tym, jak pieprzyłaś się kilka razy w miesiącu ze swoim byłym?
-Mówiłam Ci, że on mnie szantażował. Przecież wiesz, że nie poszłabym z Filipem do łóżka z własnej woli.
-Ale badać migdałki to już mogłaś? Przykro mi Mysza...- powiedziałeś i włożyłeś kosmyk moich włosów za ucho. Już nie pamiętam kiedy tak robiłeś ani kiedy mnie tak nazywałeś... - Wszystko skończyło się 25 lipca. Pamiętasz, co wtedy miało nastąpić? Miałaś zostać moją żoną. Chciałem tego, bo Cię kochałem. Pragnąłem spędzić z Tobą resztę życia. Gdy byłem już gotowy do ślubu ojciec powiedział, że przyszła do mnie przesyłka. Pomyślałem, że to prezent od jakiegoś fana. Na kopercie było napisane: "Zobacz, jak zabawia się Twoja narzeczona. Z Tobą też się pieprzy do białego rana?" Myślałem, że to jakiś żart, ale nadawca się podpisał. Otworzyłem i pierwszy raz od długiego czasu poczułem, jak łzy zbierają mi się w oczach. Byłem wściekły. Na Filipa, na Ciebie, ale też na siebie. Twierdziłem, że być może poświęcałem Ci za mało czasu. Dorotka, pomyślałaś co by było, gdyby te zdjęcia ktoś wstawił do Internetu, albo gdyby trafiły one do prasy? 
Masz rację, nie myślałam o tym. I jestem wdzięczna Filipowi, że tego nie zrobił. Zdałam sobie w tym momencie sprawę, że nie mam szczęścia w miłości. Nigdy żaden z moich ślubów nie doszedł do skutku. Wiem dokładnie, że ten drugi nie odbył się przeze mnie. A nawet jeśli mam szczęście, to nie potrafię go uszanować i wykorzystać.



________
Wstawiam drugi rozdział po bolących porażkach z Bułgarią :(
Mam nadzieję, że kadra B pójdzie w ślady Kadziąły/Szałankiewicza i zdobędzie dla Polski złoty medal :D
A nasze kobitki niech zdobędą brąz!
(Na ME i tak będziemy najlepsi) :D
Z pozdrowieniami atomowkawilk :)

czwartek, 11 lipca 2013

Musimy trochę poudawać, że tworzymy szczęśliwą rodzinkę

To znowu ja. Dorota Wilk. Ostatnio znana z tego, że popełniłam największy błąd w swoim życiu. Na szczęście nikt z prasy nie dowiedział się o prawdziwej przyczynie rozstania ze Zbyszkiem. W sezonie 2013/2014 podpisałam umowę ze Stalą Mielec. Nie miałam ochoty, ani siły przeprowadzać się gdzieś daleko, zresztą musiałam zostać niedaleko Rzeszowa, ponieważ nie chciałam utrudniać Zibiemu kontaktu z córką. 
Igusia ma już roczek. Dziś jej pierwsze urodziny. Postanowiliśmy, że urządzimy przyjęcie w domu Zbyszka. Zaprosiliśmy na nie moich rodziców, Agatę, Adama, rodziców Zibiego, jego siostrę Kasię, Ignaczaków oraz moją przyjaciółkę z drużyny - Anitę Kwiatkowską z mężem, z którą znamy się od ponad 5 lat. Wszyscy zaproszeni goście przynieśli prezenty dla Igi. Mała najbardziej się cieszyła z dużego misia, którego dostała od mojej siostry i szwagra. Kiedy zajęliśmy się rozmową Dominika i Sebastian Ignaczakowie bawili się razem z moją córcią. Dominika bardzo dzielnie i z pełnym zaangażowaniem pełniła rolę "starszej siostry" Igusi.
Po zdmuchnięciu świeczek z tortu, co oczywiście uczyniłam ja, nie Iga nagle do domu ktoś wszedł. Nie znałem tego faceta, ale z tego co zauważyłam, to znał go dziadek Igusi. Podszedł do mnie. Nie rozmawiałam z nim odkąd Zbyszek dowiedział się o zdradzie. Bałam się i wstydziłam jednocześnie. 
-Posłuchaj Dorotko. Może między Tobą, a Zibim nie jest najlepiej to są to pierwsze urodziny waszej córki. Zamówiłem fotografa i chciałbym, żeby zrobił Wam kilka zdjęć. W przyszłości Iga będzie miała pamiątkę. 
-Jeżeli Zbyszek się zgodzi to nie mam nic przeciwko.
Starszy mężczyzna podszedł do swojego syna i coś mu powiedział. Zibi nie był zadowolony, ale poszedł za fotografem do innego pokoju. Udałam się za nimi. Usiadłam na sofie i posadziłam małą na kolanach. Bartman usiadł obok i objął mnie ramieniem.
-Musimy trochę poudawać, że tworzymy szczęśliwą rodzinkę. - powiedział mi na ucho i pocałował mnie w policzek. Poczułam coś dziwnego. Brakowało mi tego. Brakowało jego obecności. Poczułam gulę w gardle, ale powiedziałam sobie, że nie mogę się rozpłakać. Uśmiechnęłam się i po 10 minutach fotograf nam podziękował. 
Gdy tylko mężczyzna zniknął za drzwiami Zbyszek odsunął się ode mnie. Spuściłam wzrok. Było mi przykro, że mnie tak traktuje, ale sama jestem sobie winna. Siatkarz wziął córkę na ręce i poszedł do gości. 


-Trzymajcie się dzieci! - tymi oto słowami rodzice Zibiego, jako ostatni goście udali się do domu. Bartman proponował im nocleg, ale odmówili. Była godzina 21, a ja nawet nie zdążyłam wykąpać Igi, która powoli usypiała.
-Zbyszek, ja też już jadę. Mam jeszcze kawałek drogi do domu. - chciałam się ubierać, ale siatkarz mnie powstrzymał.
-Nie wygłupiaj się. Nie będziesz się tłukła samochodem po ciemku na dodatek z Iguśką. Przenocujecie dziś tu.
-Nie, ja nie chcę Ci robić problemu.
-Nie dyskutuj ze mną. Mam chyba jeszcze prawo decydować co nieco o naszej córce.
-No to niech Iga zostanie u Ciebie, a ja...
-Dorotka, Ty też zostajesz. - powiedział i wziął Igusię na ręce. - Możesz spać w pokoju gościnnym.
No tak, mogę. Ale bardziej wolałabym w sypialni. W naszej sypialni. Z Tobą Zbyszku...



Po raz pierwszy od dawna zrobiliśmy coś razem. Ty i ja, we dwoje. Mianowicie wspólnymi siłami wykąpaliśmy naszą córkę. Nawet się do mnie uśmiechnąłeś. Aż zrobiło mi się cieplej na sercu. Wiesz, że gdybym mogła to cofnęłabym czas. Wymazałabym z naszej pamięci tych kilka wspomnień, które nam tak ciążą. Ale nie mogę. Chociaż oddałabym wszystko, żebyś znowu mówił do mnie: Mysza, żeby zasypiać obok Ciebie i budzić w Twoich ramionach, mieć Cię na własność każdego dnia, znów poczuć smak Twoich ust...





___________
Witam kochani :)
Jak fajnie jest wrócić do historii, od której zaczynałam "karierę pisarki" :D
Mam nadzieję, że opowiadanie Wam się spodoba!
Z pozdrowieniami atomowkawilk :)

niedziela, 7 lipca 2013

Kontynuacja

Witajcie kochani! Wracam na stare śmieci :)
Postanowiłam napisać kontynuację opowiadania Don't speak czyli powrócić do historii Doroty, Zbyszka i małej Igusi. Planowany start - zakończenie opowiadania You can't hurry love
Z pozdrowieniami atomowkawilk

Bohaterowie


Dorota Wilk







Zbigniew Bartman






Iga Bartman




oraz...






Agata Babicz (Wilk)






Adam Babicz








Zespół Stal Mielec




i inni...