piątek, 22 maja 2015

Kontynuacja

Witajcie kochani :*
Atomówka powraca! :D
Postanowiłam napisać kolejną część opowiadania o losach Doroty i Zbyszka, a także ich dwóch pociech. Zapraszam bardzo serdecznie wszystkich, którzy śledzili 2 lata temu historię Doroty, jak i również nowych czytelników. Trzeba się jakoś wprawić w pisanie przed maturą :D
Volleyball dream

Buziaki,
atomowkawilk :)

niedziela, 3 listopada 2013

Nowy blog

Zapraszam na mój nowy blog - Przebudzenie
Mam w głowie zarys opowiadania, mniej więcej wiem, jak będzie ono wyglądać, ale na razie mam poukładany tylko plan wydarzeń, na dodatek nie szczegółowy :)

Z pozdrowieniami - atomowkawilk ;)

sobota, 2 listopada 2013

Nic nie pomoże, jeśli Ty nie pomożesz miłości

1 sierpnia 2014 rok


Razem ze Zbyszkiem i Igą mieszkamy w w pięknym polskim mieście - Krynicy Morskiej. Okazało się, że Zibi nie zarezerwował hotelu, tylko wynajął nam domek letniskowy. Ucieszyłam się, bo możemy spędzić troszkę czasu w trójkę, z dala od innych Jesteśmy w drodze na plażę. ZB9 trzyma na jednej ręce Iguśkę, a w drugiej ściska moją dłoń. Po chwili Bartman zatrzymuje się i stawia małą na gorącym piasku. 
-Tam? - Igusia pokazuje paluszkiem na morze.
-Za chwilę pójdziemy - odpowiadam jej.
Rozkładam koc i siadam na nim. Rozbieram Igę i gdy córcia zostaje w samych majteczkach smaruję ją kremem, który ma ją ochronić przed słońcem.
-Dziemy? - mała ciągnie mnie w stronę morza.
-Idziesz z nami? - pytam Zbyszka.
-Za chwilę. A Ty masz zamiar się kąpać?
-Nie. Będę z nią przy samym brzegu. Tylko zamoczę nogi. 
Zibi od czasu ślubu stał się nadopiekuńczy. Nie pozwala mi sprzątać, wykonywać najłatwiejszych prac domowych, cały dnie mam spędzać odpoczywając. Tak samo zresztą było, gdy byłam po raz pierwszy w ciąży.








19 października 2014 rok

-Spokojnie, wszystko będzie dobrze. Przy następnym skurczu z całej siły Dorotko.
Od 4 godzin leżę na porodówce i wylewam siódme poty, aby moja mała kruszynka mogła wyjść na świat. Na sali jest ze mną Zbyszek, a na korytarzu czekają na nas siatkarze Asseco Resovii. Po wygranym meczu o Superpuchar dostałam skurczy. Rodzice Bartmana zabrali Igę do domu, a my pojechaliśmy do szpitala. Nie wiem jakim cudem wpuszczono na oddział 5 siatkarzy (Igła, Achrem, Veres, Schops, Drzyzga), 4 siatkarki (moja siostra była ze mną na meczu razem z Izą Bełcik, Charlotte Leys i Rachel Rourke) oraz kilka osób ze sztabu szkoleniowego obydwu drużyn.




Pół godziny później słyszę płacz dziecka. Po chwili pielęgniarka kładzie mi na piersi malutką istotkę o zielonych oczach i czarnej czuprynie. Od razu można zobaczyć do kogo mały Bartman jest podobny. Niestety, znowu muszę przeboleć, że nasze kolejne dziecko będzie podobne do ojca. 
-Jak będzie się nazywać? - pyta Fabian, gdy leżę już w sali, a moja kruszynka usypia u tatusia na rękach.
-Lena Liliana. 
-Dobrze wiedzieć - mruknął Zibi.
-Coś Ci się nie podoba? - spojrzałam na niego.
-Dlaczego to Ty zawsze wymyślasz imiona?
-Bo znając Ciebie to skrzywdził byś naszą córkę jakąś Krystyną albo Marleną.
-Przesadzasz. 
-Ja przez 9 miesięcy dźwigałam ją pod sercem, ja rodziłam prawie 5 godzin, więc coś mi się należy.
-Dobrze, już nie złość się - mówi i całuje mnie w skroń. 









10 lutego 2015 rok


Wracam z Igą od dentysty. Pierwsza wizyta u stomatologa w życiu Iguśki. Dziś po raz pierwszy ZB9 został sam z Lenką. Igusia strasznie się cieszyła, gdy Zbyszek przywiózł ją do szpitala dzień po porodzie. Bardziej była zainteresowana malutką siostrzyczką niż mamusią, bez której nigdy nie może usnąć. Wchodzimy do mieszkania. W progu wita nas Bobik, który z radości merda ogonem.
-Zbyszek, wszystko w porządku? Poradziłeś sobie? - mówię wchodząc do salonu. - A gdzie Lena? Miałeś ją pilnować, a nie grać w durne gry!
Zibi leży wyłożony na kanapie i trzepie w jakąś grę. Zapewne którąś część Call of Duty.
-Cicho! Nie krzycz! Dopiero usnęła!
Podchodzę bliżej i widzę taki oto obrazek. Mała smacznie śpi na klatce Bartmana. Chwilę później przybiega do nas Iga. Wchodzi na kanapę i kładzie się obok niego, a główkę kładzie obok Lenki, na jego klatce piersiowej. ZB9 obejmuje ją ramieniem i kontynuuje grę.
-Mysza - włącza stop i patrzy na mnie - To dzisiejsze tacierzyństwo mnie wykończyło. Bądź dobrą żoną i zrób nam kanapki - wyszczerza się. Wzdycham i chcę iść do kuchni. - Poczekaj! Chodź tu.
Podchodzę i nachylam się nad nim. Całuje mnie w usta, co nie podoba się Igusi i komentuje to słowem "fuuuuj".






Szczerze? W pewnym momencie już nie wierzyłam, że dostanę drugą szansę od losu. Jednak miłość zwyciężyła. Zbyszek mi wybaczył, oświadczył się, został moim mężem, a później po raz drugi tatusiem. W tym momencie, ja - Dorota - chciałabym Wam życzyć, abyście nigdy się nie poddawały. Mam nadzieję, że Wy tak, jak ja znajdziecie kogoś kto Was pokocha. Tylko nie zniszczcie tego. Bo... nic nie pomoże jeżeli Wy nie pomożecie miłości.











__________________
Trudno mi jest to napisać, ale już się tu nie spotkamy :(
Miałam jeszcze zamiar napisać kilka rozdziałów, ale postanowiłam nie wymyślać tego, co mogłoby się jeszcze wydarzyć w życiu Doroty. Dziękuję Wam, że byłyście tu ze mną przez 5 miesięcy. Wasze komentarze zachęcały mnie do pisania kolejnych epizodów. Jeszcze raz dziękuję i mam nadzieję, że wkrótce się spotkamy :)
Mam już pomysł na nowego bloga. Kiedy powstanie? W najbliższym czasie :)
Z pozdrowieniami atomowkawilk ;)


niedziela, 27 października 2013

Ask

Jeżeli chcecie się dowiedzieć czegoś o mnie lub po prostu pogadać zapraszam na mojego aska, którego stworzyłam specjalnie dla czytelniczek :)
Klik

sobota, 19 października 2013

Jak się czujesz, jako pani Bartman?

Nasi siatkarze dostali się do Final Six Ligi Światowej. Oprócz Polski w turnieju finałowym brała udział Brazylia, Rosja, Niemcy, Argentyna i Francja. Po wygranym meczu z Argentyną i przegranym z Rosją przyszło nam się zmierzyć w półfinale z Francją. Przez ostatnie kilka lat Francja wyrosła na godnego rywala i dołączyła do czołówki najlepszych drużyn. Po wygranym spotkaniu 3:1 w finale trafiliśmy znowu na Rosję. Niestety, ale z reprezentacją Rosji nie mamy szczęścia. Przegraliśmy w tie-breaku 19:17. Nie można wytknąć naszym chłopakom braku determinacji na boisku. Walczyli o każdą piłkę, starali się nie popełniać błędów. Krzysiek Ignaczak został najlepiej przyjmującym, a Fabian Drzyzga najlepiej rozgrywającym. Igła obecnie przeżywa bardzo dobry, jeśli nie najlepszy sezon w swojej karierze. W wywiadzie po meczu finałowym powiedział, że swoją karierę reprezentacyjną definitywnie zakończy po Igrzyskach Olimpijskich w Rio. Ja niestety musiałam oglądać finały w Polsce, bo lekarz znowu zabronił mi jechać. Taki jest los przyszłej mamy...



Denerwuję się. I to bardzo. Dzisiaj jest 26 dzień lipca. Za niecałe dwie godziny będę stała w mieleckim kościele w białej sukni i welonie. Byłam już u kosmetyczki i fryzjerki. Agata zakłada mi niebieską podwiązkę. Za chwilę musimy wyjeżdżać. Razem ze Zbyszkiem poprosiliśmy jego Kasię i Pawła, aby zostali naszymi świadkami na ślubie. Kto to Paweł? Mój kochany, starszy braciszek, który na stałe mieszka w Anglii. Nie mógł przyjechać ani na chrzest Igusi, ani na jej urodziny, nawet wtedy, gdy miałam wyjść pierwszy raz za Zibiego. 


-Ja Dorota biorę Ciebie Zbigniewie za męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i wszyscy święci - powtarzałam za księdzem ze łzami w oczach słowa przysięgi małżeńskiej. No tak. Jestem w ciąży i hormony robią swoje. Kilkanaście minut później wychodzimy z kościoła. Zostajemy obrzuceni ryżem na szczęście. Później goście składają nam życzenia i robimy wszyscy razem wspólne zdjęcie. Dopiero po tym jedziemy do restauracji, gdzie ponad 200 osób będzie bawiło się przez najbliższe godziny. Gdy wysiadamy z samochodu nasi rodzice witają nas chlebem i solą. Tłuczemy kieliszki, Zbyszek przenosi mnie przez próg, pierwszy toast za nasze zdrowie, obiad, pierwszy taniec, krojenie tortu...
Wszystko dzieje się bardzo szybko. Zanim się obejrzałam przyszedł czas na oczepiny. Razem z mamą Zibiego byłyśmy na niego troszeczkę złe, bo nie potrafił odmówić kolegom z drużyny, czy reprezentacji i tak oto wszyscy siatkarze są wstawieni jak złote zęby. Bartman może nie tak bardzo, bo z tego, co zauważyłam trzyma się najlepiej z całego siatkarskiego grona. Żebyście widzieli, jaki był zadowolony, gdy zdejmował mi podwiązkę z nogi zębami. Żeby było zabawniej postanowiłam nie rzucać bukietem, czy welonem tylko właśnie podwiązką, którą nie wiem jakim cudem złapał Ignaczak. Ja nie wiem skąd on się tam wziął. Iwona, gdy go zobaczyła jak łapie niebieską rzecz to strzeliła niezłego face palma. A krawat ZB9? Złapał go Bartek Kurek. Tak więc Igła i Kuraś odstawili jakiś taniec, o ile można to było tak nazwać, a cała sala miała z nich niezły ubaw. Zabawa trwała do samego rana. O dziwo, ale prawie połowa gości bawiła się aż do końca wesela.


-Zbyszek, wstawaj!
-Mysza, błagam Cię! Mów ciszej.
-Czyżby ktoś tu miał kaca?
-Nieee, jaki tam kac.
-Wiesz, jak mi było za Ciebie wstyd? Jak mogłeś się upić na własnym weselu?
-Oj, przesadzasz - mruknął i poszedł do lodówki.
-Ja przesadzam? Pamiętasz w ogóle coś, co działo się w nocy?
-Od którego momentu? - zapytał i się wyszczerzył. Po chwili wypił karton kefiru. Chciałam mu coś powiedzieć, ale mnie uprzedził. - Słońce, nic już nie mów. Było - minęło. Nie denerwuj się, bo to nie jest wskazane w Twoim stanie.
-A powiesz mi chociaż, gdzie jedziemy na wakacje?
-Z racji tego, że nie możesz latać samolotem to na wakacje zostaniemy w Polsce. Pojedziemy nad morze. Zaplanowałem to kilka dni po tym, jak mi powiedziałaś, że jesteś w ciąży. A poza tym morskie powietrze dobrze zrobi Idze.
Usiadłam na kanapie w salonie, a obok mnie Zbyszek. Iga jeszcze spała. W telewizji leciała powtórka meczu finałowego Ligi Światowej. Usłyszałam na panelach tupot łapek Bobka, który chwilę później siedział na kolanach swojego pana.
-Mysza, możesz mi coś wytłumaczyć?
-Ale co?
-Dlaczego Bobik nie ma wąsów? - parsknęłam śmiechem.
-To robota twojej córci. Dziwię się, że zobaczyłeś to dopiero teraz.
-Jak to teraz? To od kiedy on ich nie ma?
-Od maja. To było tego dnia, którego powiedziałam Ci o ciąży.
-Niemożliwe, żebym to przeoczył.
-No i widzisz Bobek, jak twój pan się tobą zajmuje? Nawet nie zauważył, że zostałeś "okaleczony".
Siatkarz odłożył psa na podłogę. 
-Kocham Cię - powiedział i złożył pocałunek na moich ustach. - Jak się czujesz, jako pani Bartman?
-Na razie dobrze. Ale boję się, co będzie gdy Twoje fanki się o tym dowiedzą. Nie będę miała łatwego życia - uśmiechnęłam się i tym razem to ja go pocałowałam.




____________
Jakoś wymęczyłam ten rozdział i jest, chociaż wcale mi się nie podoba :/
Stwierdzam, iż w roku szkolnym moja wena twórcza osiąga poziom 0 :D
Z pozdrowieniami atomowkawilk :)

wtorek, 8 października 2013

Wiesz, że tatuś będzie zły, że obcięłaś wąsy Bobikowi?

Cztery miesiące później

Dziś jest 4 maj, a co za tym idzie urodziny Zbyszka, który niestety jest na zgrupowaniu w Spale.  Liga Światowa ma się zakończyć w pierwszym tygodniu lipca. Niestety, ale zarząd FIVB znowu wymyślił sobie nowy system rozgrywek. Teraz LŚ nie ciągnie się miesiącami. Zaczyna się 9 maja, a kończy 6 lipca. Jedyny plus, że siatkarze nie muszą zbyt wiele podróżować. Podczas losowania przeciwników zostały też wybrane państwa, gdzie będą się odbywać fazy grupowe. Mamy prawdziwego farta, bo okazało się, że nie musimy jeździć nie wiadomo gdzie, bo gramy w Polsce. 



Kilka minut temu zadzwonił Zibi i oznajmił, że Anastasi daje im wolne na dwa dni. Dziś jest niedziela, a siatkarze mają stawić się z powrotem w Spale we wtorek. Bartman powiedział, że niedługo dojedzie do Warszawy. A co z Igą? Przeszczep się udał. Zbyszek nie wie, ale wczoraj lekarz pozwolił zabrać małą do domu. A więc ZB9 będzie miał dwa prezenty na urodziny, chociaż powiedział że nic ode mnie nie chce, a nawet jeśli mu coś kupię to on tego nie przyjmie. Jestem pewna, że będzie zadowolony. Stoję w kuchni i gotuję kaszkę i mleko dla Igusi, która bawi się z Bobkiem.
-Iga, chodź jeść - cisza. Przelewam kaszkę do miseczki, mleko do butelki. Odwracam się, żeby zobaczyć, co robi Iguśka. Mała siedzi na dywanie, a pod stołem trzęsie się przerażony pies. Podchodzę bliżej. Nie wiem skąd Iga wzięła nożyczki, ale trzyma je w prawej rączce i uśmiecha się od ucha do ucha.
-Bo był fe. Telaź ładny. 
Wyciągam psa spod stołu. 
-Igusia, co ty mu zrobiłaś? Tak nie wolno. I skąd wzięłaś nożyczki?
-Tam leziały. 
-Wiesz, kto dziś przyjeżdża?
-Baba? 
-Nie.
-Tata? - małej, aż oczy się zaświeciły z radości, gdy potwierdzam, że tatuś wraca do domu na kilka dni. 
-A wiesz, że będzie zły, że obcięłaś wąsy Bobikowi?
-Kleić klejem? - uśmiecha się.
-Ty już lepiej nic nie rób. Chodź, idziemy jeść.



Gdy karmię Igę słyszę, jak ktoś otwiera drzwi do mieszkania. 
-Igusia, tatuś przyjechał. Idź się przywitać - szepczę jej na ucho. Mała od razu schodzi z krzesła i drepta do przedpokoju. 
Mina ZB9 jest nie do opisania. Jest jednocześnie zaskoczony i szczęśliwy, że córka jest już w domu. Wziął ją na ręce i pocałował w czółko. Chwilę później podchodzi do mnie i wolną ręką przygarnia mnie do siebie i całuje w usta.
-Oj, dziewczyny jak ja się za wami stęskniłem - mówiąc to schyla się i za moment odrywam się od ziemi. 
-Zbyszek, jeszcze coś ci się stanie - mówię śmiejąc się.
-No co Ty. Nie ważysz chyba 100 kg.
-Ale śmieszne - uderzam do pięścią w plecy.



Wieczorem po dniu spędzonym razem z rodzicami Zibiego, siatkarz usypia Igę. Siedzę w salonie na kanapie i oglądam jakąś komedię. Po kilku minutach z pokoju małej wychodzi Bartman. Siada na kanapie i obejmuje mnie ramieniem. Nagle coś mi się przypomina.
-Przecież ja nie dałam Ci prezentu! - wstaję, żeby przynieść mu prezent.
-Ej, siadaj. Mówiłem, że nic nie chcę. Wystarczą mi życzenia, które i tak mi już złożyłaś. No może jeszcze coś - wstaje i całuje mnie w szyję.
-Zaraz wrócę - odpycham go. Wychodzę do sypialni. Po chwili wracam do salonu i siadam obok Zibiego. - Wszystkiego najlepszego! - mówię całując go w usta.
-Nie chcę tego.
-Proszę Cię. Nie wiesz co tam jest.
-No, dobrze.
Otwiera pudełeczko i wyciąga z niego kopertę. 
-Żartujesz? - mówi, gdy patrzy na świstek papieru. - Naprawdę?
-Nie cieszysz się? - mówię zawiedziona.
-Chyba żartujesz! Od dziś jestem najszczęśliwszym człowiekiem - mówi i wpija się w moje usta. - Który tydzień?
-14.
-Czyli już ponad trzy miesiące - uśmiecha się i kładzie rękę na moim lekko zaokrąglonym brzuchu. - To dlatego masz dziś na sobie moją koszulkę? Żebym niczego nie zauważył?
-Chciałam Ci zrobić niespodziankę.
-No i udało Ci się.


_____________
Nie mam pojęcia ile czasu trzeba być w szpitalu po przeszczepie. A zresztą czy to ważne? W moim opowiadaniu wszystko jest możliwe :D
Z pozdrowieniami - atomowkawilk :)

niedziela, 29 września 2013

Ty się ze mnie nabijasz?

Jesteśmy w Warszawie już 6 dni. Lekarze szukają dawcy, który mógłby podarować serce Igusi. Poszukiwania mogą trwać kilka dni, a nawet kilka tygodni. Staramy się spędzać z małą, jak najwięcej czasu. Nikomu nie powiedzieliśmy, że znowu jesteśmy razem. A ślub? Ten temat poruszymy, gdy Iga będzie już po przeszczepie. Zastanawiałam się kiedy wrócę do siatkówki. O ile w tym sezonie w ogóle wrócę. Postanowiłam porozmawiać z prezesem, żeby rozwiązać kontrakt. I tak już nie gram od miesiąca, więc jest w tym jakiś sens, żeby czekali na mnie i płacili mi kasę za to, że siedzę w szpitalu i nawet nie trenuję? Rano dzwonił Andrzej Kowal. Wiedzieliśmy, że prędzej czy później będzie kazał Zibiemu wrócić. Więc od jutra Bartman wraca do klubu, ale obiecał że będzie przyjeżdżał, gdy tylko znajdzie wolny czas. 
-Nie, tatuś zostać! - Igusia nie chce puścić Zbyszka, który musi niedługo wyjeżdżać do Rzeszowa. Na nic słowa, że tata musi jechać do pracy i gdy wróci przywiezie Idze prezent, że dziadkowie jutro wpadną w odwiedziny. No, ale co ja się dziwię. Iga to córeczka tatusia. Jego oczko w głowie.
-Skarbie, ale tata musi jechać - ZB9 kuca przed łóżeczkiem małej. - Ale za to jutro rano, gdy się obudzisz to będą przy Tobie babcia Jadzia i dziadek Leon.
-Ja sce tatusia - mała obejmuje szyje Zibiego. 
-A obiecasz mi coś?
-Tak.
-Tatuś musi jechać zarobić pieniążki, żebyś miała dużo zabawek. A jak mnie nie będzie musisz całować mamusię i mówić jej, że ją kochasz, bo ja tego nie będę mógł robić. Mogę na Ciebie liczyć? - Iga jest wręcz zachwycona, że ktoś jej dał aż tak "poważne" zadanie. Kiwa głową na znak zgody. - To świetnie, Księżniczko.
-Tata pa!
-Dopiero chciałaś, żebym został, a teraz mnie wyganiasz? - mała śmieje się i kręci główką. - Dobra, to lecę. 
Zbyszek pocałował Igę w czółko i posadził na łóżeczku. Podchodzi do mnie i ciągnie mnie za rękę. Podnoszę się z krzesła i staję na przeciwko niego.
-Będę codziennie dzwonił - mówi po czym delikatnie całuje mnie w usta. - Kocham Cię. 



Pięć dni później...


-Pani Doroto! Dobre wieści. Znalazł się dawca! Wszystko się zgadza. Możemy operować za dwa dni.
Taką wiadomość dostałam wczoraj od lekarza. Od razu zadzwoniłam do Zibiego. Przekazałam mu informację, a siatkarz obiecał, że przyjedzie do szpitala, bo dzień wcześniej Resovia gra mecz z Politechniką w stolicy. Jego mama codziennie odwiedza małą. Jestem jej za to wdzięczna, bo czasami jestem tak zmęczona, że nie mam siły siedzieć w szpitalu 10 godzin. Gdy ona przychodzi ja mogę wrócić na chwilę do mieszkania, wziąć kąpiel, przespać się, coś zjeść. Ojciec Zibiego musiał jechać do Spały zajmować się sprawami Szkoły Mistrzostwa Sportowego. Muszę przyznać, że strasznie się denerwuję, ale chyba każda matka na moim miejscu byłaby kłębkiem nerwów. Mama Zbyszka dwie godziny temu poszła do domu na moją prośbę. Siedziała z Igą od samego rana i widać było po niej, że jest strasznie zmęczona. No, niestety - Iguśka jest energicznym dzieckiem. Cały czas trzeba jej śpiewać, czytać książki, opowiadać historyjki, czy bawić się z nią. Za chwilę w szpitalu powinien być ZB9. Z tego co wiem, to mecz skończył się pół godziny temu z korzyścią dla Resovii, która wygrała 3:0. Nagle mała zaczyna piszczeć. Przestraszyłam się, że znowu jest z nią coś nie tak. A ona uradowana pokazuje mi paluszkiem na szybę. Odwracam się i również się uśmiecham. Iga zobaczyła Bartmana, który akurat wszedł do sali. Igusia wyciąga do niego rączki, więc siatkarz bierze ją na ręce i całuje w policzek. Chwilę później ja również tonę w jego uścisku. 
Po godzinie, przez którą udało nam się wykąpać i nakarmić córkę musimy wracać do domu. Dobrze, że udało nam się ją uśpić, bo inaczej byłoby trudno wymknąć się z sali.



Wchodzimy do mieszkania. Siatkarz od razu poszedł do kuchni zrobić kolację, a mnie kazał wziąć kąpiel. Piętnaście minut później siedzimy na kanapie i oglądamy film jedząc kanapki. Szkoda tylko, że to Zbyszek wybierał co będziemy oglądać. Niestety, ale padło na horror, chociaż wie, że ich nie lubię, bo zawsze się boję. A może zrobił to specjalnie? Przecież wie, że zawsze, gdy oglądamy razem horrory to siedzę obok niego najbliżej, jak się da.
-Idę do łazienki.
-Nie! Nie zostanę sama.
-Nie dramatyzuj. Nic Ci nie będzie.
-No, dobra. Ale wracaj szybko.
Usłyszałam trzaśnięcie drzwi łazienkowych. I wtedy akurat leciał najgorszy moment z całego filmu, jaki dotąd oglądaliśmy. Podkuliłam nogi i objęłam je rękoma. Dałabym sobie głowę uciąć, że słyszałam jakiś trzask w kuchni. Podniosłam się i poszłam zobaczyć co to. 
-Buuuu! 
Zaczęłam piszczeć, jak nienormalna. W odpowiedzi usłyszałam śmiech siatkarza.
-Idiota! - odepchnęłam go od siebie. Poszłam do sypialni i rzuciłam się na łóżko. Chwile później do pokoju wszedł ZB9. - Co chcesz?
-Przepraszam Dorotka, nie wiedziałem, że aż tak się przestraszysz.
-Przecież wiesz, że boję się horrorów.
-Myślałem, że Ci to przeszło. A swoją drogą żałuj, że siebie nie widziałaś.
-Ty się ze mnie nabijasz? - podniosłam głowę.
-Mysza, no daj spokój.
-Spierdalaj.
-Dobra, to nie powiem Ci czegoś, co na pewno Cię zainteresuje.
Popatrzyłam się na niego. Siedział na skraju łóżka odwrócony do mnie plecami. 
-A co?
-Już nieważne. Przecież się na mnie obraziłaś - jeju, jak on się lubi ze mną droczyć. Podeszłam do niego i przytuliłam się do jego pleców. - Nie myślisz chyba, że tak łatwo Ci ulegnę.
-No, Zbyś powiedz. 
-No dobra. Udało mi się załatwić ślub na lipiec.
-W następnym roku?
-Nie, jeszcze w tym.
-Jakim cudem?
-Ksiądz stwierdził, że nie musimy drugi raz mieć tych całych nauk przedmałżeńskich i udało mi się zaklepać 26 lipiec.
-A sala, fotograf, orkiestra?
-Wszystko załatwione. Kolega z Rzeszowa miał brać ślub właśnie 26 lipca, ale zmarła jego mama i chciał wszystko odwołać, ale postanowił że jeśli spłacimy wynajem sali i te wszystkie duperele to odda nam rezerwację.
Już nic nie mówię, tylko rzucam mu się na szyję.
-Zbyszek! Nie możemy brać ślubu w lipcu! Przecież ja nie mam sukni ślubnej!
-Kobiety... Jak dla mnie możesz iść nawet bez niej. 
-Nie wiem co na to powiedzieliby nasi goście.
-Męska część na pewno byłaby zadowolona. No, może oprócz twojego taty.