niedziela, 29 września 2013

Ty się ze mnie nabijasz?

Jesteśmy w Warszawie już 6 dni. Lekarze szukają dawcy, który mógłby podarować serce Igusi. Poszukiwania mogą trwać kilka dni, a nawet kilka tygodni. Staramy się spędzać z małą, jak najwięcej czasu. Nikomu nie powiedzieliśmy, że znowu jesteśmy razem. A ślub? Ten temat poruszymy, gdy Iga będzie już po przeszczepie. Zastanawiałam się kiedy wrócę do siatkówki. O ile w tym sezonie w ogóle wrócę. Postanowiłam porozmawiać z prezesem, żeby rozwiązać kontrakt. I tak już nie gram od miesiąca, więc jest w tym jakiś sens, żeby czekali na mnie i płacili mi kasę za to, że siedzę w szpitalu i nawet nie trenuję? Rano dzwonił Andrzej Kowal. Wiedzieliśmy, że prędzej czy później będzie kazał Zibiemu wrócić. Więc od jutra Bartman wraca do klubu, ale obiecał że będzie przyjeżdżał, gdy tylko znajdzie wolny czas. 
-Nie, tatuś zostać! - Igusia nie chce puścić Zbyszka, który musi niedługo wyjeżdżać do Rzeszowa. Na nic słowa, że tata musi jechać do pracy i gdy wróci przywiezie Idze prezent, że dziadkowie jutro wpadną w odwiedziny. No, ale co ja się dziwię. Iga to córeczka tatusia. Jego oczko w głowie.
-Skarbie, ale tata musi jechać - ZB9 kuca przed łóżeczkiem małej. - Ale za to jutro rano, gdy się obudzisz to będą przy Tobie babcia Jadzia i dziadek Leon.
-Ja sce tatusia - mała obejmuje szyje Zibiego. 
-A obiecasz mi coś?
-Tak.
-Tatuś musi jechać zarobić pieniążki, żebyś miała dużo zabawek. A jak mnie nie będzie musisz całować mamusię i mówić jej, że ją kochasz, bo ja tego nie będę mógł robić. Mogę na Ciebie liczyć? - Iga jest wręcz zachwycona, że ktoś jej dał aż tak "poważne" zadanie. Kiwa głową na znak zgody. - To świetnie, Księżniczko.
-Tata pa!
-Dopiero chciałaś, żebym został, a teraz mnie wyganiasz? - mała śmieje się i kręci główką. - Dobra, to lecę. 
Zbyszek pocałował Igę w czółko i posadził na łóżeczku. Podchodzi do mnie i ciągnie mnie za rękę. Podnoszę się z krzesła i staję na przeciwko niego.
-Będę codziennie dzwonił - mówi po czym delikatnie całuje mnie w usta. - Kocham Cię. 



Pięć dni później...


-Pani Doroto! Dobre wieści. Znalazł się dawca! Wszystko się zgadza. Możemy operować za dwa dni.
Taką wiadomość dostałam wczoraj od lekarza. Od razu zadzwoniłam do Zibiego. Przekazałam mu informację, a siatkarz obiecał, że przyjedzie do szpitala, bo dzień wcześniej Resovia gra mecz z Politechniką w stolicy. Jego mama codziennie odwiedza małą. Jestem jej za to wdzięczna, bo czasami jestem tak zmęczona, że nie mam siły siedzieć w szpitalu 10 godzin. Gdy ona przychodzi ja mogę wrócić na chwilę do mieszkania, wziąć kąpiel, przespać się, coś zjeść. Ojciec Zibiego musiał jechać do Spały zajmować się sprawami Szkoły Mistrzostwa Sportowego. Muszę przyznać, że strasznie się denerwuję, ale chyba każda matka na moim miejscu byłaby kłębkiem nerwów. Mama Zbyszka dwie godziny temu poszła do domu na moją prośbę. Siedziała z Igą od samego rana i widać było po niej, że jest strasznie zmęczona. No, niestety - Iguśka jest energicznym dzieckiem. Cały czas trzeba jej śpiewać, czytać książki, opowiadać historyjki, czy bawić się z nią. Za chwilę w szpitalu powinien być ZB9. Z tego co wiem, to mecz skończył się pół godziny temu z korzyścią dla Resovii, która wygrała 3:0. Nagle mała zaczyna piszczeć. Przestraszyłam się, że znowu jest z nią coś nie tak. A ona uradowana pokazuje mi paluszkiem na szybę. Odwracam się i również się uśmiecham. Iga zobaczyła Bartmana, który akurat wszedł do sali. Igusia wyciąga do niego rączki, więc siatkarz bierze ją na ręce i całuje w policzek. Chwilę później ja również tonę w jego uścisku. 
Po godzinie, przez którą udało nam się wykąpać i nakarmić córkę musimy wracać do domu. Dobrze, że udało nam się ją uśpić, bo inaczej byłoby trudno wymknąć się z sali.



Wchodzimy do mieszkania. Siatkarz od razu poszedł do kuchni zrobić kolację, a mnie kazał wziąć kąpiel. Piętnaście minut później siedzimy na kanapie i oglądamy film jedząc kanapki. Szkoda tylko, że to Zbyszek wybierał co będziemy oglądać. Niestety, ale padło na horror, chociaż wie, że ich nie lubię, bo zawsze się boję. A może zrobił to specjalnie? Przecież wie, że zawsze, gdy oglądamy razem horrory to siedzę obok niego najbliżej, jak się da.
-Idę do łazienki.
-Nie! Nie zostanę sama.
-Nie dramatyzuj. Nic Ci nie będzie.
-No, dobra. Ale wracaj szybko.
Usłyszałam trzaśnięcie drzwi łazienkowych. I wtedy akurat leciał najgorszy moment z całego filmu, jaki dotąd oglądaliśmy. Podkuliłam nogi i objęłam je rękoma. Dałabym sobie głowę uciąć, że słyszałam jakiś trzask w kuchni. Podniosłam się i poszłam zobaczyć co to. 
-Buuuu! 
Zaczęłam piszczeć, jak nienormalna. W odpowiedzi usłyszałam śmiech siatkarza.
-Idiota! - odepchnęłam go od siebie. Poszłam do sypialni i rzuciłam się na łóżko. Chwile później do pokoju wszedł ZB9. - Co chcesz?
-Przepraszam Dorotka, nie wiedziałem, że aż tak się przestraszysz.
-Przecież wiesz, że boję się horrorów.
-Myślałem, że Ci to przeszło. A swoją drogą żałuj, że siebie nie widziałaś.
-Ty się ze mnie nabijasz? - podniosłam głowę.
-Mysza, no daj spokój.
-Spierdalaj.
-Dobra, to nie powiem Ci czegoś, co na pewno Cię zainteresuje.
Popatrzyłam się na niego. Siedział na skraju łóżka odwrócony do mnie plecami. 
-A co?
-Już nieważne. Przecież się na mnie obraziłaś - jeju, jak on się lubi ze mną droczyć. Podeszłam do niego i przytuliłam się do jego pleców. - Nie myślisz chyba, że tak łatwo Ci ulegnę.
-No, Zbyś powiedz. 
-No dobra. Udało mi się załatwić ślub na lipiec.
-W następnym roku?
-Nie, jeszcze w tym.
-Jakim cudem?
-Ksiądz stwierdził, że nie musimy drugi raz mieć tych całych nauk przedmałżeńskich i udało mi się zaklepać 26 lipiec.
-A sala, fotograf, orkiestra?
-Wszystko załatwione. Kolega z Rzeszowa miał brać ślub właśnie 26 lipca, ale zmarła jego mama i chciał wszystko odwołać, ale postanowił że jeśli spłacimy wynajem sali i te wszystkie duperele to odda nam rezerwację.
Już nic nie mówię, tylko rzucam mu się na szyję.
-Zbyszek! Nie możemy brać ślubu w lipcu! Przecież ja nie mam sukni ślubnej!
-Kobiety... Jak dla mnie możesz iść nawet bez niej. 
-Nie wiem co na to powiedzieliby nasi goście.
-Męska część na pewno byłaby zadowolona. No, może oprócz twojego taty.

2 komentarze:

  1. Nawet nie masz pojęcia, z jakim ja uśmiechem czytałam ten rozdział. Jedno wielkie awww.... Cieszę się, że do siebie wrócili. Choroba Igi zbliżyła ich do siebie. Dobrze też, że znalazł się dawca. Mam nadzieję, że wszystko pójdzie jak w zegarku :D Iga to faktycznie córeczka tatusia, ale kto by nie chciał takiego taty? :D pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Omg, ja sobie w ogóle nie wyobrażam, żeby takie małe dziecko miało mieć przeszczep serca o.O Przecież to serduszko jest takie malutkie i w ogóle... Ale to słodkie, że tak tęskni za tatą. Mam nadzieję, że ta operacja przebiegnie pomyślnie. A ja na Zibiego też bym się wkurzyła za to straszenie podczas horroru >.< Ale ta informacja o ślubie jest najlepsza! Oby wszystko się im ułożyło :)

    OdpowiedzUsuń