niedziela, 22 września 2013

Już zapomniałem, że twój tyłek jest aż tak seksowny

Błąd lekarzy sprawił, że Iga została przewieziona do szpitala w Warszawie. Przynajmniej miałam pewność, że jest pod dobrą opieką specjalistów. Do stolicy pojechałam razem ze Zbyszkiem. Spakowałam do torby więcej rzeczy niż miałam w szpitalu w Mielcu. Powiedziałam trenerowi o zaistniałej sytuacji. Powiedział, że mam się niczym nie przejmować i mogę spokojnie jechać z Igą. Na moje miejsce wskoczyła rozgrywająca z drużyny juniorek. Trener Kowal nie był zbytnio zadowolony z faktu, że Zibi chciał jechać razem z nami, ale jak stwierdził on też ma dzieci i na jego miejscu zrobiłby tak samo. O nocleg nie musiałam się martwić. Miałam nocować w mieszkaniu Zbyszka. Jedynym minusem był fakt, że nie mogłam zostawać z małą na noc w szpitalu. Tak więc nie miałam wyjścia i chcąc nie chcąc musiałam skorzystać z gościnności Zibiego.


Po trzech godzinach jazdy dojechaliśmy do stolicy. Była godzina 21:00 i lekarz powiedział, że dziś się z nią nie zobaczymy, więc nie ma najmniejszego sensu siedzieć w szpitalu. Pojechaliśmy do mieszkania Bartmana. Wysiadłam z samochodu i otworzyłam bagażnik. 
-Zostaw, ja to wezmę - powiedział Zbyszek, gdy wyciągnęłam walizkę. Podszedł do mnie i zabrał mi ją. 
Wzięłam klucze od ZB9 i weszłam do klatki schodowej. Wsiedliśmy do windy i wjechaliśmy na ostatnie piętro. Otworzyłam drzwi i weszliśmy do mieszkania. 
-No tak, zapomniałem, że tutaj mam tylko jedno łóżko - atakujący podrapał się po głowie. - Ale jakoś damy radę. Najwyżej będę spał na kanapie. 
-Zbyszek, mogę wziąć prysznic? - zapytałam. Jakoś głupio bym się czuła, gdybym robiła w jego mieszkaniu co chcę.
-Nie pytaj się, tylko idź. Teraz to będzie także i twój dom, także nie krępuj się.
Weszłam do łazienki. Rozebrałam się i wzięłam prysznic. Po 10 minutach wyszłam z kabiny. Na śmierć zapomniałam zabrać piżamę. Wyjęłam z szafki ręcznik i owinęłam się nim. Otworzyłam niepewnie drzwi i rozejrzałam się. 
-Zbyszek, gdzie są walizki? - nie było ich w korytarzu, a tam je zostawił Zibi.
-W sypialni - usłyszałam głos siatkarza dobiegający z kuchni.
Udałam się więc do pokoju. Nachyliłam się nad walizką i szukałam majtek i koszulki sięgającej do połowy ud, które służyły mi za piżamę. Gdy je znalazłam, chciałam wrócić do łazienki. Odwróciłam się i zobaczyłam Bartmana gapiącego się na mnie.
-Co? - zapytałam zdziwiona.
ZB9 odchrząknął. Spojrzałam na siebie. Pięknie Dorotko! Zapomniałam, że ręcznik ledwie zakrywa mi tyłek i gdy się nachyliłam Zbyszek podziwiał moje pośladki.
-Powiedz, że nie chodzi Ci o to, o czym myślę - powiedziałam zawstydzona.
-Już zapomniałem, że twój tyłek jest aż tak seksowny - zaśmiał się. Spaliłam buraka, jak nic. - Ale wiesz co? - zapytał i podszedł do mnie. - Muszę się przekonać, czy się nie pomyliłem. 
Jakby nigdy nic zadarł ręcznik do góry i położył swoje wielkie łapska na moim tyłku.
-Co Ty... - nie dokończyłam, bo wpił się w moje usta. 
Upuściłam ubrania, które trzymałam w ręku. Wplotłam prawą dłoń w jego kruczoczarne włosy, a lewą położyłam na karku. Siatkarz miażdżył moje usta swoimi wargami. Podniósł mnie i położył na łóżku. Nasze pocałunki stawały się coraz bardziej zachłanne. Ściągnęłam z niego koszulkę i rzuciłam ją na podłogę. Chwilę później Zbyszek pozbył się swoich spodni i przy okazji mojego ręcznika. Zdarłam z niego bokserki. Leżeliśmy całkiem nadzy i wtedy złączył nasze ciała w jedność. 



Obudziły mnie promienie słońca, które odbijając się od śniegu były jaśniejsze niż zwykle. Zibi jeszcze spał. Na krześle leżała jego koszula. Zarzuciłam ją na siebie i poszłam do kuchni. Zaparzyłam kawę i powoli popijałam gorącą ciecz. Czy żałowałam tego, co się stało? Nie wiem. Dlaczego Zbyszek mnie pocałował? Przecież powiedział, że nigdy mi nie wybaczy. Więc dlaczego to zrobił? Nie jest mi łatwo żyć obok mężczyzny, którego cholernie kocham i jednocześnie nie mogę z nim być. Spojrzałam na zegar. Była dopiero ósma rano. Wizyty w szpitalu są dopiero od 10, ale Iga ma mieć robione dziś badania i lekarz powiedział, że dzisiaj znowu nie mamy po co przyjeżdżać. W tej chwili do kuchni wszedł Bartman. Miałam zamiar wrócić do sypialni, gdy siatkarz się odezwał:
-Gdzie się wybierasz? Musimy chyba sobie coś wyjaśnić. Siadaj - wskazał na kanapę. 
Uczyniłam to, o co prosił. Nie patrzyłam się na niego. Wgapiałam się w podłogę. Byłam pewna, że zaraz powie, że to wszystko nie powinno się wydarzyć, że mnie już nie kocha. Chciało mi się płakać, w gardle czułam ogromną gulę.
-To, co się wczoraj wydarzyło... - wiedziałam, że tak zacznie i dobrze wiedziałam, jak skończy. Nie chciałam tego słuchać, więc dokończyłam za niego.
-Nie powinno mieć miejsca, tak? Zgadłam? - w końcu popatrzyłam na niego ze łzami w oczach. -Skoro wiedziałeś, że nic to między nami nie zmieni to dlaczego to zrobiłeś? - rzuciłam w niego poduszką. Złapał ją i przysunął się do mnie. Dotknął ręką moją dłoń. - Zostaw! Ty...pieprzony...egoisto! Przeleciałeś...mnie...bo...brakowało...Ci...seksu? - mówiłam przez łzy uderzając go pięściami po klatce piersiowej.
-Mysza, posłuchaj! - złapał mnie za nadgarstki i przyciągnął do siebie. - To nie tak, jak myślisz! 
-Wiesz co? To samo mi powiedział Filip, gdy przyłapałam go w łóżku z inną. Ale teraz boli jeszcze bardziej. Kocham Cię! Nie możesz tego zrozumieć? Uszanowałam, że mnie nie chcesz i staram się z tym żyć, chociaż nie jest mi łatwo. Wiem, że to była moja wina, ale nie musisz mnie cały czas za to karać! - ZB9 puścił moje nadgarstki i położył swoje dłonie na moich plecach. 
Przyciągnął mnie do siebie tak, że dzieliło nas zaledwie kilka centymetrów. Próbowałam się wyszarpać, ale był zbyt silny. Znowu mnie pocałował. Nic nie robił sobie z tego, że wbijałam mu paznokcie w ramiona, żeby mnie puścił. Byłam zła. Nie chciałam tego pocałunku. Próbowałam odwrócić głowę, ale siatkarz to wyczuł i położył swoją dłoń na moim karku uniemożliwiając mi przy tym ucieczkę. Kiedy się ode mnie oderwał powiedział:
-Kocham Cię, Mysza. Nie potrafię żyć bez Ciebie. Chcę razem z Tobą i Iga stworzyć w końcu prawdziwą rodzinę. To chyba należy do Ciebie - gapiłam się na niego całkiem skołowana, gdy wsunął na mój serdeczny palec pierścionek, który dał mi na oświadczyny. Zatkałam sobie z wrażenia usta dłonią, a łzy smutku i złości przerodziły się we łzy szczęścia. - To znaczy, że się zgadzasz?
-Pewnie, wariacie! - przytuliłam się do niego z całych sił. Znowu mamy wziąć ślub, do którego nie doszło za pierwszym razem. I tym razem już nic nam nie przeszkodzi.




____________
Nareszcie go dodałam! Już myślałam, że w ten weekend nic nie napiszę, ale jakoś udało się :)
Mam nadzieję, że jesteście zadowolone z przebiegu sytuacji w rozdziale na górze :D
Za wszelkie błędy i monotonię przepraszam :P
Z pozdrowieniami - atomowkawilk ;)

3 komentarze:

  1. Jeny, nawet nie wiesz jak bardzo się cieszę! Wreszcie do siebie wrócili! Zbysiaczku Ty kochany :D ach...ale cudownie :D szybko się wyrobiłaś z rozdziałem :D świetny, pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. To było wiadomo od początku, ze Zbyszek nadal kocha Dorotę. Tylko, że potrzebował czasu, żeby jej wybaczyć to, co zrobiła. Cieszę się, że znowu są razem :) I mam nadzieję, że teraz już naprawdę nikt im nie przeszkodzi. No, a przynajmniej na najbliższe kilka rozdziałów, chcę się nacieszyć ich szczęściem :3

    OdpowiedzUsuń
  3. Zapraszam na nowy rozdział na http://byc-obojetna.blogspot.com/ :)

    OdpowiedzUsuń