-Dziękuję Ci Sabina i przepraszam za spóźnienie.
-Nie szkodzi, wiem jaką ma Pani pracę.
-Ile razy Cię prosiłam, żebyś mówiła mi po imieniu? - zapytałam i uśmiechnęłam się.
-Jakoś mi tak niezręcznie.
-Oj, nie gadaj głupot. Dzieli nas tylko 5 lat.
-No, dobrze. Jeśli Pani chce - zobaczyła moją minę i od razu się poprawiła i wyszczerzyła. - Jeśli chcesz. Mogę już iść?
-Tak, pewnie. Jutro nie musisz przychodzić, bo jestem cały dzień w domu.
-Dobrze. - już miała wychodzić, jednak cofnęła się. - Zapomniałabym. Dzwonił pan Bartman.
-Czego chciał?
-Nie powiedział. Kazał Ci oddzwonić. Do zobaczenia!
-Cześć.
Wyciągnęłam Igę z kojca. Mała zaczęła chodzić po całym mieszkaniu. Chciałam zadzwonić do Zbyszka. Telefon leżał na ławie w salonie. Idąc po niego nie zauważyłam małego samochodu i potknęłam się o niego. Z niezłą siłą uderzyłam o kant ławy. Nie mogłam złapać oddechu. Żebra bolały mnie niemiłosiernie. Nagle telefon się rozdzwonił. Nie miałam siły wstać z ziemi.
-Igusia!
Mała przydreptała do salonu.
-Podasz mamusi telefon?
Mała spryciula wzięła telefon, ale przyłożyła go sobie do ucha.
-Alo? - powiedziała do słuchawki. - Tatuś! Mama kuku. Leźy i paće.
Iga nie potrafi jeszcze składać zdań, ale stara się jak może. Nie jestem pewna, czy Zibi zrozumiał to, co chciała mu przekazać. Podeszła do mnie i przystawiła mi aparat do ucha.
-Halo? - powiedziałam przez łzy.
-Dorotka, co się stało?
-Nic mi nie jest. - nie mogłam wziąć oddechu, nie mogłam nic powiedzieć, bo czułam, jakby ktoś dźgał mnie nożem.
-Jak to nic? Przecież słyszę, że płaczesz. Właśnie do Was jadę, niedługo będę.
Kazałam córce iść się pobawić, ale ona została i przytuliła się do mnie. Nie chciałam przy niej płakać, ale nie dałam rady. Ból był okropny, przeszywający. Kilkanaście minut później usłyszałam, że ktoś wszedł do mieszkania.
-Co się stało? - zapytał ZB9, gdy do mnie podszedł. Ucałował Igę i zaniósł ją do kojca. - Możesz wstać?
-Nie, strasznie boli.
Zbyszek wziął mnie na ręce i ostrożnie przeniósł na kanapę. Zorientował się, gdzie mnie boli, bo cały czas trzymałam ręce na żebrach. Odsunął moje dłonie i podniósł moją bluzkę. Moja skóra miała kolor fioletowy, a z niektórych miejsc leciała krew.
-Musimy jechać do szpitala. Możesz mieć złamane żebra.
-Nie, nie mam z kim zostawić Iguśki.
-Zadzwonię do Agaty. Jedziemy samochodem, czy mam dzwonić na pogotowie?
-Zibi nigdzie nie jedziemy! - spróbowałam wstać, ale od razu tego pożałowałam. Ból się nasilił i znowu się rozbeczałam.
-W takim razie dzwonię po Agatę, a potem na pogotowie.
Po chwili siatkarz oznajmił mi, że karetka jest w drodze. W szpitalu zrobili mi prześwietlenie żeber. Na szczęście nie były złamane, tylko porządnie stłuczone. W najbliższych dniach miałam się oszczędzać, nie dźwigać, a przede wszystkim wstrzymać się z siatkówką. Najbardziej byłam niezadowolona z tego ostatniego i nawet chciałam pójść na następny trening, ale Bartman przekazał to, co powiedział lekarz mojej siostrze. A ona na pewno powie trenerowi. Przecież gramy w tej samej drużynie...
_________
Witajcie kochani! Wstawiam trzeci rozdział historii Dorotki. Mam nadzieję, że się spodoba ;)
Z pozdrowieniami atomowkawilk :)
Tak to jest, że przez chwilę nieuwagi można narobić sobie niezłych kłopotów ;-; Całe szczęście, że Zbyszek akurat był w drodze, bo naprawdę nie wiem jak Dorota by sobie bez niego poradziła. No i jeszcze Iga... Iga mnie totalnie rozczula ok. Urocze z niej dziecko <3
OdpowiedzUsuńhttp://byc-obojetna.blogspot.com/ zapraszam :) ponadto, zostałaś nominowana do Liebster Award :) http://byc-obojetna.blogspot.com/2013/07/liebster-award.html
No jasne, że się podoba, ale nie dałabyś pisać dłuższych? :) Współczuję Dorocie, to musi być niezły ból. A mała Bartmanowa jest cudowna. :)pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńMalutka jest przesłodka. Ja naprawdę nie wiem jak to by się potoczyło, gdyby nie Zbyszek, na szczęście go nie zabrakło. Mówiłam już, że Iga jest przesłodka? No tak, mówiłam. :)
OdpowiedzUsuńZapraszam na drastyczną dziesiątkę na www.przeszlosc-nie-zniknie.blogspot.com :)
całuję, camilla. ♥