wtorek, 13 sierpnia 2013

Chcesz powiedzieć, że żałujesz?

Iga leży w szpitalu już 5 dni. Moja mama miała mi za złe, że nie powiedziałam jej od razu o chorobie małej. No właśnie chorobie. Żebym ja tylko wiedziała, co dolega mojej córce. Dziś miały przyjść wyniki badań, ale lekarz przekazał mi na porannym obchodzie, że wyniki przyjdą w następnym tygodniu, ponieważ trzeba je kilka razy powtórzyć dla pewności. Tak więc Iga dziś znowu będzie badana od stóp do głów. Odkąd jest w szpitalu napady się nie powtórzyły. Za to okazało się, że moja córcia dostała zapalenia płuc. Tej nocy nie przespałam ani chwili, bo mała strasznie gorączkowała i wymiotowała flegmą a przez to, że ma wadę serca (jeszcze nie wiadomo jaką) lekarz nie mógł podać jakiegoś silniejszego lekarstwa, więc trzeba było zbijać gorączkę zimnymi okładami, co dla mnie było absurdalne, bo wydaje mi się, że doktor mógł podać jej chociaż jakiś syrop na zbicie gorączki. W tym momencie Iguśka siedzi na łóżeczku ze smoczkiem w ustach, bo strasznie płakała i wolałam jej go dać dla świętego spokoju. Jest niewyspana, zmęczona, zresztą tak, jak ja.
-Cześć Słoneczko. - do sali wszedł Zbyszek z dużym misiem. Na twarzy Igusi od razu pojawił się uśmiech. Podszedł do niej i pocałował ją w główkę. Od momentu pocałunku Zibi w ogóle nie zwraca na mnie uwagi. Traktuje mnie, jak powietrze.
-Skoro przyszłeś to zostań z nią chwilkę, a ja idę na kawę do kafejki na dole.


Popijam wolno trzecią kawę tego dnia. Spoglądam na zegarek. Jest kilka minut po 12. Powinnam coś zjeść, bo nie jadłam nic od wczorajszego podwieczorku. Kolacja była o 18, ale Iga kilka minut przedtem dostała gorączki i nie miałam czasu, żeby zjeść. Zupełnie nie jestem głodna. Po 20 minutach siedzenia w szpitalnej kafejce wracam do sali, w której leży moja córka. Gdy weszłam do pomieszczenia zauważyłam, że nie ma Igusi. Kilka sekund po mnie do sali szedł Bartman.
-Gdzie jest Iga? - mówię zdenerwowana. Oczywiście odpowiedzi nie słyszę. Nadal traktuje mnie, jakbym nie istniała. Podchodzę do niego i chwytam go za koszulkę. - Gdzie jest Iga?!
-Uspokój się! - łapie mnie mocno za nadgarstki. Za mocno. Boli, jak cholera. Z moich oczu ciekną łzy. - Jest na badaniach. A Ciebie już do końca pojebało?
No, może przesadziłam. Nie wiem, co się ze mną dzieje. Od kilku dni nie jestem sobą. Łatwo się denerwuję, zdarzyło mi się nawet krzyknąć na córkę bez powodu.
-Puść, to boli. - mówię cicho. Zaciska jeszcze mocniej. - Ałaaa! Zbyszek, proszę...
W końcu puścił. 
-Co to miało być? - zapytał. - Dobrze się czujesz? Bo jak chcesz to mogę Ci załatwić pobyt w szpitalu. Psychiatrycznym - odwracam się do niego placami i nadal płaczę. - Naprawdę się zastanawiam, czy dobrze zrobiłem zgadzając się, żebyś to Ty została z małą w szpitalu. Ty jesteś chora! A co jeśli zrobisz coś kiedyś Idze? A nie, przepraszam. Przecież Ty jesteś matką roku! - mówi z ironią.
-Przepraszam, nie chciałam - wydukałam pociągając nosem. Chciałam wybiec z sali, ale Zbyszek łapie mnie za rękę. - Zostaw mnie - próbuję się wyszarpać. 
-Poczekaj. Przepraszam. Nie chciałem tego powiedzieć. Ale byłem strasznie wkurzony. Dlaczego do mnie nie zadzwoniłaś, że Iga ma gorączkę? Przecież przyjechałbym.
-Od kilku dni traktujesz mnie, jak powietrze. Sądziłam, że nie będziesz chciał mnie słuchać.
-No właśnie. Musimy porozmawiać o tym, co stało się kilka dni temu. Zapomnijmy o tym. To nie powinno się wydarzyć.
-Chcesz powiedzieć, że żałujesz?
-Dokładnie, tak - mówi stanowczo. 
-Myślałam, że to coś między nami zmieni. Że będzie, jak dawniej.
-Coś Ci już kiedyś powiedziałem na ten temat. Nigdy nie będzie, jak dawniej. I będzie lepiej dla Ciebie, jeśli w końcu to zrozumiesz.
-Więc dlaczego mnie pocałowałeś?
-Bo chciałem się przekonać, czy czuję do Ciebie to samo, co kiedyś. I wiesz co Ci powiem? Nic nie poczułem. 





Z perspektywy Zbyszka


-Więc dlaczego mnie pocałowałeś?
-Bo chciałem się przekonać, czy czuję do Ciebie to samo, co kiedyś. I wiesz co Ci powiem? Nic nie poczułem. -Dorota po tych słowach wybiegła z sali.
Czy to prawda co powiedziałem? Nie czuję już nic do niej? Nie. To nie prawda. W głębi serca kocham ją nadal, jak szalony. Ale nie potrafię sam do tego się przyznać. Czy jej wybaczyłem?Nie. To na razie się nie zmieniło i nie sądzę, że kiedyś tak się stanie. 


Minęły 3 godziny. Igusię już dawno przywieźli z badań. Zastanawiam się gdzie jest Dora? Po tym, jak wybiegła z sali nie widziałem jej. Recepcjonistka powiedziała mi, że wyszła ze szpitala. Za chwilę ma przyjechać mama Doroty. Zostanie z małą, a ja mogę pojechać do domu. 
-Witaj Zbyszku. Dzień dobry Słoneczko. Jak się czujesz? - kobieta przywitała się ze mną i podeszła do łóżeczka Igi. - A gdzie Dorotka?
-Nie mam pojęcia. Pani Zosiu, ja będę uciekał. Wrócę za jakieś 3 godziny. Pa kochanie. - pocałowałem Iguśkę w czoło i wyszedłem z sali.
Gdy wróciłem do domu od razu wziąłem długi prysznic. Po zjedzonym obiedzie usiadłem na sofie i włączyłem telewizor. Usłyszałem pukanie do drzwi. Poszedłem otworzyć.
-Cześć, mogę wejść? - w drzwiach stała Dorota. Miała rozdartą kurtkę, z wargi i łuku brwiowego leciała jej krew, a z oczu łzy.
-Co się stało? - wpuściłem ją do środka.
-Po tym jak wyszłam ze szpitala chciałam wrócić do domu. Gdy byłam już blisko mieszkania ktoś do mnie podbiegł. Szarpał się ze mną, a w końcu uderzył kilka razy i zabrał torebkę. Tam miałam klucze, dokumenty, portfel, komórkę i wiele innych rzeczy. Mam do Ciebie głupie pytanie. Bo widzisz poprosiłam jakąś kobietę na ulicy, która widziała całe zajście, żeby zadzwoniła po taksówkę, ale nie mam pieniędzy, więc...
-Spokojnie. Już idę zapłacić. 





Z perspektywy Doroty


-Spokojnie. Już idę zapłacić. - było mi głupio prosić go o cokolwiek. Ściągnęłam kurtkę i buty i weszłam do salonu.
-Zbyszek, ja Ci oddam...
-Przestań. Usiądź - wskazał na sofę. - Nic Ci się nie stało? - kucnął przede mną. - Zawieść Cię do szpitala?  
-Nie.
-W takim razie zbieraj się. 
-Dokąd?
-Jedziesz do domu się przebrać, a potem na policję.
-Ale klucze...
-Pamiętasz, jak kiedyś mi dałaś? - pomachał mi kluczami do mieszkania przed oczami. - Chodź.




__________

Nie jestem zadowolona z tego rozdziału. Cierpię na całkowity brak weny. Wybaczcie mi :D
Z pozdrowieniami atomowkawilk ;)

5 komentarzy:

  1. Zbyszek zmienia nastroje jak kobieta z PMS. Najpierw krzyczy, później przeprasza, potem znowu robi wyrzuty, żeby za jakiś czas spokornieć. Nie wiem czemu, ale nie lubię jak ta dwójka się kłóci. To znaczy wiesz, ja ogólnie nie lubię kłótni, ale w blogach dla mnie jest to raczej element akcji, a przy nich jakoś tak mi zależy, żeby żyli w zgodzie. A ten napad... Dorocie się ostatnio wszystko wali na głowę ;-;

    OdpowiedzUsuń
  2. Hah, zgadzam się z powyżej ;d ale Zbychu ma trochę racji, bo z Dorotą coś niedobrego się dzieje. Jednak zbyt ostro zareagował, że wyśle ją do psychiatryka. Psycholog jak najbardziej, bo ona sobie po prostu nie radzi chyba z tą chorobą, a wcześniej chore plecy. I Zbychu już mnie wkurza. Nie chce jej wybaczyć, ok rozumiem, ale po co robi jej nadzieję, a potem mówi, że żałuje? Ja też nie lubię jak się kłócą ;/ pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. http://byc-obojetna.blogspot.com/ z małym poślizgiem, ale zapraszam na rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Kiedy następny? Bo się doczekać nie mogę

    OdpowiedzUsuń
  5. natt000 wczoraj napisałam prawie cały rozdział, ale niestety komputer się zaciął i wszystko się skasowało :(
    Obiecuję, że w następnym tygodniu dodam kolejny rozdział, może nawet dwa ;)

    OdpowiedzUsuń